[ENG] By using this website you are agreeing to our use of cookies. [POL] Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas cookies [NED] Door gebruik te maken van onze diensten, gaat u akkoord met ons gebruik van cookies. OK

Laure Mandeville: Od początku tej wojny Polska masowo wsparła Ukrainę. Jak wytłumaczyć ten zryw?
Jestem  bardzo dumny z moich rodaków. To oni pierwsi zaoferowali pomoc  Ukraińcom na granicy, tak by przyjąć u siebie uchodźców, którzy uciekali  przed bombami. Było to naprawdę niesamowite, spontaniczne, gdyż –  podkreślam, nie musieliśmy tworzyć żadnego obozu dla uchodźców. Moi  rodacy bardzo dobrze znają naszych ukraińskich sąsiadów, którzy w  ostatnich latach dali się poznać jako naród pracowity i solidny. Inna  przyczyna to fakt, że Polacy nie zapomnieli, czym jest rosyjska  okupacja, czym jest rosyjska inwazja i jak zachowuje się wojsko  rosyjskie. Jego przybycie oznacza śmierć, brutalność, bezlitosną walkę.
Spodziewał się Pan ataku ze strony Rosji?
Wiedzieliśmy, że Rosja przypuści atak. Dlatego właśnie 23 lutego zdecydowaliśmy się, wraz z litewskim prezydentem Gitanasem Nausėdą, udać się do Kijowa, aby pokazać naszą jedność.  Zatem znaleźliśmy się tam dosłownie na kilka godzin przed inwazją.  Spotkaliśmy się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, którego  zapewniliśmy o naszym wsparciu. Było to bardzo ważne i bardzo  wzruszające dla mnie.
Prezydent Zełenski był pewien, że atak nastąpi.  Powiedział do mnie pamiętne słowa: że nigdzie nie będzie uciekał, że  być może już nigdy się nie zobaczymy. Powiedział do mnie również: jeśli Putin uważa, że poddamy się, jest w wielkim błędzie. Ukraina będzie stawiać opór do ostatniej kropli krwi.
Pana relacja z nim bardzo się zacieśniła? 
Muszę  powiedzieć, że istotnie jest to relacja szczególna, a od wybuchu wojny  moim zdaniem scementowała się. Mam dla niego wielki szacunek, podziwiam  go jako prezydenta, ponieważ jest gotowy oddać życie za Ukrainę. Nasza  przyjaźń narodziła się na kilka tygodni przed inwazją, w Wiśle, w  rezydencji Prezydenta RP, gdy przyjechał mnie odwiedzić. Pewnego  wieczoru odbyliśmy spotkanie, bardzo szczere, bardzo osobiste. Wyjaśnił  mi, w jaki sposób został prezydentem, jak postrzega swoją misję i jak  postrzega siebie samego. To nas zbliżyło. Wspomnienie to budzi u mnie  wciąż żywe uczucia, które może powinienem kiedyś przelać na papier,  ponieważ jest to bardzo istotne z historycznego punktu widzenia.
Gdyby miał Pan określić, jaki jest Zełenski, co by Pan powiedział?
To  bardzo inteligentny człowiek, zdeterminowany do działania dla dobra  swojego kraju, zgodnie z systemem wartości, który wydaje mi się bardzo  zbliżony do mojego. Zaryzykował całą swoją przyszłość, aby przyjąć tę  funkcję, ponieważ widział, że na Ukrainie źle się działo i chciał  zmienić sytuację. Po raz pierwszy widziałem go w Brukseli i  stwierdziłem, że mimo że nie ma żadnego doświadczenia politycznego, to  ma szansę dużo zmienić, bo jest uczciwy i chce działać. W taki sposób  wzbudził moją ciekawość. Poprzez całkowity brak cynizmu politycznego.
Pojechał  Pan z nim w styczniu, aby złożyć wieńce na historycznym cmentarzu we  Lwowie, który zwykle wzbudza napięcia w relacjach między Polakami a  Ukraińcami. Czy wojna pozwala na uporanie się z demonami przeszłości?
Podczas wizyty we Lwowie, razem z Prezydentem Ukrainy, udaliśmy się na cmentarz na Łyczakowie.  Oddaliśmy hołd i uczciliśmy tam pamięć polskich żołnierzy, którzy ponad  100 lat temu zginęli za niepodległość Polski podczas obrony Lwowa.  Warto odnotować, że jeszcze przed tą wizytą mer Lwowa podjął decyzję o  odsłonięciu historycznych posągów lwów na tym cmentarzu, o co strona  polska zabiegała od wielu lat. Dla nas te lwy symbolizują odwagę i  heroizm polskich żołnierzy w tamtych czasach.
Decyzja o odsłonięciu  tych posągów była gestem wobec Polaków i symboliczne dla mnie było to,  że mer Lwowa nam towarzyszył. Oddaliśmy też hołd ukraińskim bohaterom,  którzy zginęli za Ojczyznę w trwającej obecnie wojnie. Uczciliśmy pamięć  wszystkich poległych Polaków i Ukraińców, co pokazuje,  jak dużo  wydarzyło się w ostatnim czasie. To oznacza, że mimo trudnej  przeszłości, po 70–80 latach jesteśmy dzisiaj świadomi, że dobre  sąsiedztwo można starać się wypracowywać. Albo jesteśmy razem w tej  decydującej godzinie i wspieramy się wzajemnie, albo tracimy wolność.  Polacy doskonale to rozumieją.
Czy opisywana przez Pana  bliska relacja z Ukrainą, ale także Pana znakomite relacje z krajami  bałtyckimi i Europą Wschodnią nie ożywiają regionu „Trójmorza”,  [nawiązującego do] dawnej Unii Polsko–Litewskiej bliskiej Pana sercu?
Europa środkowa od lat ostrzegała przed Władimirem Putinem. W 2008, kiedy Rosja zaatakowała Gruzję, polski Prezydent Lech Kaczyński, wspólnie z przywódcami Ukrainy i państw bałtyckich, udał się do Tblilisi.  Przed tłumem zgromadzonych w centrum miasta Gruzinów powiedział  pamiętne słowa, ostrzegając, że jeśli Rosja nie zatrzyma się na Gruzji,  to: „jutro być może państwa bałtyckie, Ukraina, a później być może mój kraj, Polska”.
Ale  czy dzisiaj nie jesteśmy w okresie historycznej zmiany, wraz z nowym  przywództwem w Polsce jawiącej się jako potęga militarna, która na  przykład zmusiła Niemców do wysłania Leopardów?
W Polsce  rozumiemy, że rosyjski imperializm jest faktem. Proszę mi wybaczyć, ale  Wy po raz ostatni rosyjskich żołnierzy widzieliście w Paryżu po  wycofaniu się Napoleona, a Polskę Rosjanie opuścili w 1993 r.! Nasz  sposób postrzegania jest krańcowo różny. Perspektywa krajów bałtyckich  jest jeszcze gorsza, gdyż za czasów republik sowieckich, przeżyli  prawdziwe piekło. Kiedy Europa świętowała zwycięstwo nad Hitlerem, my w  Polsce znaleźliśmy się pod inną okupacją, którą prowadziła armia  Stalina. Aż do dziś poszukujemy ciał polskich żołnierzy zabitych przez  władzę komunistyczną i sowiecką w Polsce. Z powodu tego wspólnego  doświadczenia państwa Europy Wschodniej są solidarne wobec Moskwy.
Jesteśmy  razem, ale także jesteśmy w NATO. Jeśli myślimy o Polsce to prawdą  jest, że w Europie Wschodniej jesteśmy największym państwem o  najliczniejszej populacji. Co bardzo istotne, nasze terytorium to teren  strategiczny prowadzący w stronę krajów bałtyckich poprzez Korytarz  Suwalski. Jeśli Korytarz Suwalski, 65 km granicy polsko–litewskiej,  pomiędzy Białorusią a rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim, nie będzie  broniony, kraje bałtyckie zostaną odcięte od pozostałej części państw  NATO. Traktujemy to bardzo poważnie, zarówno my, jak i nasi bałtyccy  partnerzy.  Nieustannie powtarzam prezydentom państw bałtyckich: na ile  kilka wieków temu potrafiliśmy być razem, na tyle mogliśmy przeciwstawić  się Rosji.
Podkreślił Pan, że Europa Zachodnia nie  postrzegała w taki sam sposób zagrożenia ze strony Rosji, gdyż nie  zaznała drugiego totalitaryzmu XX wieku. Czy niemniej jednak nie miał  Pan wrażenia, że coraz lepiej rozumie się obecne zagrożenie, szczególnie  w Paryżu i Berlinie?
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć  na to pytanie. Jeszcze niedawno mieliśmy duży problem z Niemcami, jeśli  chodzi o kwestię rynku energii, na którym pozwalano dominować Rosji.  Pozostaje bardzo istotny problem w postaci dwóch gazociągów  Rosja–Niemcy. Rosja chciała uzależnić Europę od swojego gazu, żeby przez  szantaż realizować swoje cele polityczne. Te gazociągi omijają państwa  Europy Środkowej i to nie jest przypadek. Mówiliśmy o tym wielokrotnie.  Mówiliśmy także, że kwestia ta nie może być postrzegana tylko jako  kalkulacja ekonomiczna. Bo Gazprom nie jest przedsiębiorstwem takim, jak  inne: to zbrojne ramię Moskwy.
Ma Pan żal do Niemców za to zaślepienie?
Tak,  oczywiście, powiedziałem to kiedyś głośno i mocno kanclerz Merkel i  spowodowało to zgrzyty, kiedy triumfalnie ogłosiła otwarcie gazociągu  Nord Stream II. Musiałem bardzo jasno wyrazić moją dezaprobatę. Przez 6  lat starałem się przekonać do zaprzestania budowy ze względu na poważne  zagrożenie, jakie stanowi ona dla Polski, dla Słowacji, dla Ukrainy. Bez  efektu.
Jednak miał Pan poczucie, że rewolucja strategiczna, którą ogłaszają Niemcy, sygnalizuje, że dochodzi do kluczowej zmiany kursu?
Mam  nadzieję, że u Niemców, którzy są generalnie racjonalni, także w tej  sprawie racjonalizm weźmie górę. Do tej pory górowało pragnienie  korzyści ekonomicznych. Mieliśmy wrażenie, że lekceważyli ten problem, a  to, co było dla nich ważne, to nie punkt widzenia interes  Europejczyków, ale potrzeba znalezienia wygodnego sposobu na  dostarczenie gazu dla swojego przemysłu, nie bacząc na koszty  geopolityczne i cenę, jaką inni płacą za bezpieczeństwo. Putinowi  chodziło o wywarcie presji na Europę. Dlatego my w Polsce zapobiegliwie  dywersyfikowaliśmy źródła dostaw gazu.
Czy jednak było  potrzebne, w skomplikowanym kontekście wojny, podnoszenie kwestii  niemieckich reparacji wojennych po zniszczeniach drugiej wojny  światowej?
Prawda jest taka, że Niemcy nie zrobili nic, aby  wypłacić reparacje po drugiej wojnie światowej. Całe polskie  społeczeństwo jest zgodne co do reparacji. Nie ma w Polsce żadnej  rodziny, której jakiś członek nie zostałby zabity przez Niemców. Nie ma  miejsca, które by nie ucierpiało. Odbudowywaliśmy Polskę po wojnie własnymi siłami. Inne kraje, takie jak  Grecja, wciąż chcą domagać się reparacji. Dlaczego państwo polskie,  które było największą ofiarą wojny, straciło 6 milionów swoich  obywateli, którego stolica została kompletnie zburzona, państwo z  największymi stratami i największymi zniszczeniami, miałoby nic nie  otrzymać?
Francja i Polska mają za sobą okres silnych  napięć, głównie z powodu dialogu pomiędzy prezydentem Macronem a  Putinem. Czy te niepokoje są już dla Pana przeszłością? 
Rok  temu złożyłem wizytę Emmanuelowi Macronowi i odbyliśmy bardzo udaną  dyskusję. Między nami nie ma żadnego konfliktu. Jeśli nasze spojrzenie  na Rosję jest inne to prawdopodobnie dlatego, że doświadczenie każdego z  nas jest zupełnie inne. Kiedy Emmanuel Macron mówi o Putinie, może  myśleć, że możliwe jest osiągnięcie porozumienia, tymczasem ja myślę, że   porozumienie z Putinem jest niemożliwe. Sądzę, że jedyną rzeczą, którą  można zrobić, by zatrzymać Rosję, jest wspieranie Ukrainy.
Rozwinął Pan kluczową relację strategiczną ze Stanami Zjednoczonymi. Jest to dla Pana gwarancja bezpieczeństwa?
Zrobiliśmy  wszystko, by wejść do NATO, właśnie po to, by otrzymać gwarancję z  artykułu 5. Traktatu. Nie chodzi tylko o słowa. Dzisiaj, wraz ze  wzmocnioną obecnością NATO na flance wschodniej, prawie 10 000  amerykańskich żołnierzy jest obecnych na naszej ziemi. Polska rozszerza  swoje zdolności defensywne. Dokonujemy zakupów uzbrojenia. W 2023 r.  przeznaczymy na obronność ponad 4 proc PKB. To dwukrotnie więcej niż  poziom, jakiego oczekuje się od sojuszników w NATO. Dziś budujemy  wspólne bezpieczeństwo, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Czy wyobraża Pan sobie ewentualny atak Rosji na Polskę?
Proszę  nie zapominać, że atak Rosji na Polskę byłby atakiem Rosji na NATO.  Kiedy w 2001 r. Stany Zjednoczone stały się obiektem ataku, wszyscy  sojusznicy opowiedzieli się po stronie Amerykanów, aby walczyć z  terrorystami. Wierzymy, że jeśli doszłoby do ataku na państwo należące  do NATO, niezależnie od tego, jakie by było, to odpowiedź byłaby taka  sama: szybka i zdecydowana.
Zgodnie z sondażem 45 % posłów  Partii Republikańskiej zasiadających w Kongresie opowiada się za  ustępstwami terytorialnymi na rzecz Rosji w imię zakończenia wojny. Czy  niepokoi Pana ten izolacjonizm?
Jeśli chodzi o decyzje  terytorialne, jedynie Ukraińcy mogą rozstrzygnąć te kwestie, gdyż chodzi  o ich terytorium! Jeśli ktoś inny chce dać Rosji terytorium jako  ustępstwo, niech daje swoje! Szanujmy Ukraińców, którzy walczą za swoją  ojczyznę. Nie wydaje mi się, by wśród amerykańskich patriotów mogliby  się znaleźć tacy, którzy myślą w inny sposób. To normalne, że się  dyskutuje. Stany Zjednoczone pozostają państwem demokratycznym wraz z  różnymi głosami, które się podnoszą. To ich prawo. Lecz jestem  przekonany, że ludzie uczciwi, którzy rządzą w Waszyngtonie, podejmą  odpowiedzialne decyzje. Wynika to jasno z aktualnie podejmowanych  decyzji Kongresu Amerykańskiego. Pomoc amerykańska jest największa ze  wszystkich.
Wiele mówi się o Putinie, ale rosyjska elita – jak się wydaje – zapadła na zbiorową, imperialną psychozę?
Nic  nie zmieniło się od czasów carskich. Podczas komunizmu było to samo,  tylko ideologia była inna. To, co łączy wszystkie pokolenia, to  mentalność wielkorosyjska, imperializm, czyli kolonializm à la russe – wiele państw Europy środkowej i Azji Centralnej było kolonizowanych przez Moskwę.
Czy trzeba pomóc przeciwnikom Putina w przygotowaniu planu politycznego dla Rosji, gdyby reżim upadł?
Polska  ma 50–letnie doświadczenie walki z rosyjskim imperializmem bez użycia  broni. Po roku 1980 i mimo stanu wojennego dziesięciu milionom Polaków,  dzięki „Solidarności” udało się zwyciężyć komunizm bez przemocy. Poprzez  bardzo mocne działanie społeczeństwa, wspierane przez Zachód.
Nie  wiem, czy jest to możliwe w Rosji, ale jest to możliwe na Białorusi! W  Rosji także tak mogłoby być, myślę zresztą, że Władimir Putin boi się  tego. Dlatego powołuje do armii nie mieszkańców Moskwy czy Sankt  Petersburga, ale mężczyzn z terenów położonych w głębi Rosji. Myślę, że  gdyby Putin werbował dzieci oligarchów do działań wojennych, jego dni  byłoby policzone!
Czy jest osłabiony?
Tak, tak  myślę, głównie dlatego, że nie wygrał wojny tak, jak obiecywał. Ale  niestety nie podzielam zdania tych, którzy myślą, że śmierć dziesiątków  tysięcy poległych żołnierzy go zatrzyma. Rosja nie dba o ludzkie życie.
Dlaczego Polacy są tak bardzo podzieleni? Czy wojna Was wreszcie zbliża?
A  dlaczego Amerykanie są podzieleni? A Francuzi , Anglicy? Taka jest  natura demokracji. Polacy bywają podzieleni, ponieważ mają wolność słowa  i prawo do różnienia się w opiniach. Natomiast Rosjanie nie są  podzieleni! Mówiąc bardziej poważnie, chciałbym, aby te różnice były  mniejsze, ale istnieją znaczące różnice w sposobie postrzegania. Ważne  jest to, by trwała demokracja. Ale język jest czasem zbyt brutalny.  Ostatecznie jest to tylko debata, nic więcej. Dlatego nie różnimy się  bardzo od innych państw demokratycznych. Ale jest jedna rzecz, co do  której wszyscy się zgadzamy. Jest to sprawa bezpieczeństwa. Prawie całe  polskie społeczeństwo popiera Ukraińców.
Czy Rosjanie mogą jeszcze wygrać wojnę?
Tak,  mogą, jeśli Ukraina nie otrzyma bardzo pilnie pomocy. Nie mają  nowoczesnej infrastruktury wojskowej, ale mają ludzi! Jeśli nie wyślemy  sprzętu wojskowego do Ukrainy w nadchodzących tygodniach Putin może  wygrać. Może wygrać i nie wiemy, gdzie się zatrzyma.
Wywiad przeprowadziła w Warszawie Laure Mandeville
11.02.2023 Niedziela.NL // źródło informacji: Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa // fot. Przemysław Keler / KPRP
(kl)
| < Poprzednia | Następna > | 
|---|
Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione
Kat. Tłumacze
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Transport - busy
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl
Kat. Praca
więcej na ogłoszenia.niedziela.nl