Temat dnia, Holandia: Rządził Holandią przez ponad 12 lat. Kim jest Mark Rutte?

Temat Dnia

Fot. Dutchmen Photography / Shutterstock.com

W poniedziałek 10 lipca w holenderskiej polityce zakończyła się pewna epoka. Premier Mark Rutte ogłosił tego dnia, że po najbliższych wyborach wycofa się z polityki. Kim jest najdłużej urzędujący premier w historii Holandii?

Początek lipca był gorącym okresem w holenderskiej polityce. Cztery partie tworzące koalicję rządową mimo długich negocjacji nie zdołały wypracować kompromisu w sprawie polityki migracyjnej. Doprowadziło to do upadku czwartego rządu premiera Rutte.

Niespodziewany kryzys, zaskakujący koniec

Upadek rządu oznacza przyspieszone wybory. Ze względu na przerwę wakacyjną odbędą się one zapewne dopiero w połowie listopada. Do tego czasu krajem nadal rządzić będzie obecny rząd, tyle że w stanie dymisji.

Początkowo wiele wskazywało na to, że Rutte po raz kolejny będzie numerem jeden listy liberalnej partii VVD i głównym kandydatem do funkcji premiera. Liderzy partii opozycyjnych i wielu komentatorów ostro jednak krytykowali sposób, w jaki Rutte doprowadził do upadku rządu.

Sugerowano, że Rutte specjalnie doprowadził do kryzysu, by pokazać, że ma twarde stanowisko w sprawie imigracji. Taka postawa miała zwiększyć jego szanse na kolejną wygraną w wyborach. Zarzucano mu, że interes własny i partyjny przedkłada nad dobro kraju.

W poniedziałek Rutte w zaskakujący i zdecydowany sposób odpowiedział na te zarzuty. -Wiele spekulowano na temat tego, co mną motywuje i jedyną odpowiedzią na to pytanie jest: Holandia - powiedział szef holenderskiego rządu.

Dodał, że będzie premierem jedynie do czasu, gdy po przyspieszonych wyborach zostanie utworzony nowy rząd. Wtedy wycofa się ostatecznie z holenderskiej polityki.

Nietypowa rodzina

Mark Rutte urodził się w 1967 r. w Hadze. Pochodzi z wielodzietnej rodziny, ma sześcioro starszych braci i sióstr. W chwili jego narodzin jego ojciec miał 57 lat. Do lat pięćdziesiątych XX w. jego matka Mieke Rutte-Dilling i ojciec mieszkali oraz pracowali w Indonezji, byłej holenderskiej kolonii.

Historia małżeństwa rodziców Marka Rutte jest nietypowa. Ojciec premiera, który zmarł w latach osiemdziesiątych XX w., był najpierw mężem siostry Mieke Rutte-Dilling. Ta jednak zmarła w trakcie drugiej wojny światowej w japońskim obozie dla internowanych na terenie dzisiejszej Indonezji. Po wojnie ojciec przyszłego premiera ożenił się z siostrą zmarłej pierwszej żony.

Matka premiera, mieszkająca w domu opieki, zmarła w trakcie pandemii. Ze względu na obostrzenia wprowadzone właśnie przez rząd Marka Rutte premier nie mógł jej odwiedzić w ostatnich dniach jej życia. Więcej na ten temat:

Zmarła matka premiera Holandii. Mieszkała w domu seniora, dotkniętym epidemią

Rutte studiował historię na Uniwersytecie w Lejdzie. Już od wczesnej młodości interesował się polityką i związał się z liberalnym VVD. Zanim wszedł na ogólnokrajową scenę polityczną, zdobył doświadczenie w biznesie. Przez dekadę pracował dla koncernu Unilever.

Elastyczny jak Rutte

Od 2002 r. zajmował się już tylko polityką. To wtedy został wiceministrem spraw społecznych, a następnie wiceministrem edukacji, kultury i nauki. W 2006 r. został liderem VVD, ale jego początek na tym stanowisku był trudny. W wyborach parlamentarnych w 2006 r. jego partia wypadła kiepsko i Rutte musiał stoczyć zaciętą batalię o utrzymanie władzy w VVD z Ritą Verdonk, liderką wewnętrznej opozycji. Walkę tę wygrał.

W wyborach w 2010 r. Rutte poradził sobie dużo lepiej. VVD zdobyło najwięcej głosów i to Rutte miał inicjatywę przy tworzeniu nowego rządu. Holandią zawsze rządzą koalicje, często wielopartyjne, bo tutejszy parlament jest bardzo rozdrobiony.

Pierwszy rząd premiera Rutte był mniejszościową koalicją VVD z chadeckim CDA oraz z parlamentarnym wsparciem populistycznego, antyislamskiego PVV Geerta Wildersa. Ta dziwaczna konstrukcja przetrwała dwa lata, a w przyspieszonych wyborach w 2012 r. VVD osiągnęło historycznie wysoki wynik i ponownie zostało największą partią.

Tym razem Rutte utworzył koalicję z lewicową Partią Pracy PvdA. Nie była to łatwa koalicja, ale przetrwała całą kadencję. Także w 2017 r. VVD pod przywództwem Marka Rutte wygrało kolejne wybory. Powstała wtedy czteropartyjna koalicja: oprócz liberalnego VVD w jej skład wchodziły chadeckie CDA, Unia Chrześcijańska CU oraz centrowe, proeuropejskie D66.

W 2021 r. VVD po raz kolejny wygrało wybory parlamentarne. Po rekordowo długich negocjacjach na temat utworzenia nowego rządu, powstała koalicja… tych samych partii, które rządziły przez poprzednie cztery lata. Fakt, że współrządzący od lat koalicjanci potrzebowali tak wiele czasu, by się ponownie dogadać, był znaczący. Pokazywał, że było to małżeństwo „z rozsądku, a nie z miłości”.

Jak się okazało, koalicja ta nie dotrwała do końca kadencji. Już od początku rząd Rutte IV był mało sprawny, podzielony, niezdolny do rozwiązywania najważniejszych problemów. A tych nie brakowało: pandemia, protesty rolników, brak mieszkań, transformacja energetyczna.

Rząd odkładał ważne decyzje na później, a niezadowolenie społeczne rosło. To właśnie na fali tego niezadowolenia urosła w siłę Partia Rolników i Obywateli BBB, która wygrała tegoroczne wybory regionalne. BBB sprzeciwia się rządowym planom likwidacji wielu gospodarstw rolnych w celu obniżenia emisji tlenków azotu, do czego Holandia lata temu się zobowiązała.

Sprawny menadżer czy polityk bez wizji?

Fakt, że Rutte potrafił współrządzić zarówno z prawicowymi, jak i lewicowymi partiami pokazuje, jak bardzo elastycznym był politykiem. W Holandii, gdzie zawsze rządzą koalicje, umiejętność negocjacji i zawierania kompromisów jest na wagę złota. Rutte potrafił się „dogadać” z prawie każdym i w minionych kilkunastu latach wielokrotnie to udowadniał.

Dla niektórych komentatorów politycznych to jednak właśnie jego główna wada. Rutte nie miał wizji, był sprawnym menadżerem, a nie charyzmatycznym politykiem, był zbyt elastyczny, zbyt giętki, za często zmieniał zdanie.

Okres rządów Marka Rutte obfitował w kryzysy i trudne momenty. Recesja wywołana światowym kryzysem finansowym, związane z nią bolesne cięcia budżetowe, kryzys strefy euro, zestrzelenie nad Ukrainą przez prorosyjskie siły samolotu z około 200 obywatelami Holandii, kryzys klimatyczny, trzęsienia ziemi w prowincji Groningen, pandemia koronawirusa i wywołana nią recesja, protesty rolników, wojna w Ukrainie, kryzys na rynku mieszkaniowym, napływ uchodźców spoza Europy – to tylko kilka z nich.

Rutte długo był w stanie nad tym wszystkim zapanować, ale z każdym kolejnym kryzysem i trudnym kompromisem coraz bardziej się „zużywał” i przybywało mu wrogów. Nic nie trwa wiecznie: Rutte przez lata był teflonowy, ale rys przybywało, jego kolejne wolty coraz bardziej irytowały, a wiarygodność spadała.

W końcu coś pękło, coś się skończyło. Rutte, który zawsze chciał mieć kontrolę nad sytuacją, sam się zakiwał. Najpierw doprowadził własny rząd do upadku, potem deklarował, że jest gotów walczyć o kolejną kadencję, by dwa dni później ogłosić odejście z polityki. Być może sam już był zmęczony własnymi rządami?

„Wieczny singel”


Życie osobiste premiera jest owiane tajemnicą. W trakcie długiego telewizyjnego wywiadu w 2016 r. Rutte przyznał, że od czasów studenckich nie był z nikim w związku. Jednocześnie zaprzeczył, by był gejem (co w przypadku polityka liberalnej holenderskiej partii nie byłoby przeszkodą w politycznej karierze).

- Tak się te sprawy potoczyły. Bycie samotnym jest być może ostatnim tematem tabu – powiedział wtedy Rutte, odnosząc się do swojego statusu „wiecznego singla”.

Być może to właśnie całkowite poświęcenie się polityce, kosztem rezygnacji z życia osobistego i rodziny, jest jednym z kluczy do sukcesów tego polityka. Rutte znany jest z tego, że zajmuje się polityką od rana do wieczora, zapamiętuje setki dat i liczb, bez przerwy do kogoś dzwoni i z kimś się konsultuje.

Wszyscy go znają, tryska optymizmem, a że ma pewien osobisty urok, dystans do siebie i poczucie humoru, to jest w stanie szybko zyskać sympatię. Inni politycy, często mniej energiczni, dzielący czas pomiędzy pracę i życie rodzinne, nie są w stanie wytrzymać tego tempa.

Lider VVD przez kilkanaście lat był odporny na kolejne kryzysy. W tych niepewnych czasach Rutte długo był dla wielu uosobieniem stabilności i przewidywalności. Również wielu zwolenników innych partii, często krytycznych wobec decyzji premiera, przyznawało: ten człowiek wie, jak sprawnie zarządzać krajem, ma dar przekonywania, umie debatować z przeciwnikami politycznymi i godnie reprezentuje Holandię na świecie.

Rekordzista


Mark Rutte jest najdłużej urzędującym premierem Holandii. Poprzedni rekordzista, Ruud Lubbers, stał na czele rządu niespełna 12 lat. Rutte pełni tę funkcję już 12 lat i 9 miesięcy. Przedterminowe wybory odbędą się najprawdopodobniej w listopadzie tego roku i dopiero kiedy powstanie nowy rząd, Rutte odejdzie ze stanowiska. Premierem będzie więc zapewne ponad 13 lat.

- Politycznie bardzo się różniliśmy, ale jestem przekonany, że on chciał dla Holandii najlepszego. Mam wielki szacunek do tego, co zrobił przez wszystkie te lata. Był niezwykle pracowity - tak o premierze Marku Rutte powiedział Geert Wilders, lider Partii na rzecz Wolności PVV.

To znaczące i zaskakujące słowa. Wilders, który w latach 2010-2012 wspierał pierwszy rząd Marka Rutte, potem stał się jednym z najbardziej zażartych krytyków premiera. Jako szef populistycznej, antyimigranckiej partii Wilders często nie przebierał w słowach, atakując premiera.

Kiedy jednak Rutte ogłosił, że odchodzi z holenderskiej polityki, nawet zażarci polityczni wrogowie premiera zaczęli go chwalić.

Liderka opozycyjnej Partii Rolników i Obywateli BBB Caroline van der Plas nazwała zaskakującą decyzję premiera o dymisji „osobistym dramatem”. -Był niezwykle pracowity, ale nie zawsze podejmował właściwe decyzje. Nie był też kimś, kto szybko przyznawał się do błędu - powiedziała Van der Plas, cytowana przez portal nos.nl.

- To historyczne chwila. Kiedy ktoś po tylu latach żegna się z funkcją premiera, to należy mu się szacunek - powiedział Jesse Klaver, lider Zielonej Lewicy GroenLinks. Jednocześnie skrytykował politykę kolejnych rządów Rutte i podkreślił, że nadszedł czas na zmianę.

Szef NATO? Nie, chętniej… nauczyciel

Co dalej? W dniu, w którym Rutte ogłosił odejście z holenderskiej polityki, zdecydowanie zaprzeczał, by interesowała go jakaś funkcja w polityce międzynarodowej. Wielu spekulowało, że Rutte mógłby zostać nowym szefem NATO.

- Nie, nie, nie, naprawdę odchodzę z polityki - mówił w poniedziałek 10 lipca Rutte, cytowany przez dziennik „NRC Handelsblad”.

Jednocześnie dodawał, że nie wie, czym będzie się teraz zajmować. Jego przyszła kariera może być jednak dosyć nietypowa. Już teraz Rutte przez kilka godzin tygodniowo uczy wiedzy o społeczeństwie w haskim zespole szkół Johan de Witt Scholepgroep. -Może będę to teraz robić kilka dni w tygodniu - powiedział Rutte.

Podkreślił, że chciałby „pożytecznie” spędzać swój czas. -W polityce jest często tak, że człowiek myśli sobie wieczorem: czy z tego wszystkiego, co dziś robiłem, jest jakiś pożytek? Nauczyciel nigdy nie musi sobie stawiać takich pytań - powiedział Rutte, cytowany przez „NRC Handelsblad”.

Rutte, zamiast zostać szefem NATO lub zarabiać wielkie pieniądze w tej czy innej korporacji, która chętnie zatrudniłaby wieloletniego premiera znanego z menadżerskich talentów, zostanie więc… nauczycielem? Kto wie. Mark Rutte być może jeszcze nieraz nas zaskoczy.

11.07.2023 Niedziela.NL // fot. Dutchmen Photography / Shutterstock.com

(łk)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki