Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Poeksperymentujmy ze szczęściem

Ciepłe myśli

fot. Shutterstock

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


Poeksperymentujmy ze szczęściem.

Miałam dziś pisać o czymś zupełnie innym, ale muszę o tym. Najzwyczajniej - muszę. W środę, gdy czekałam na moją córkę przed szkołą, usłyszałam w radio reklamę, mówiącą, że nowa książka Hendrika Groena jest już dostępna. Co? To niemożliwe! Cudownie. Muszę ją mieć. Natychmiast!

Gdy przyjechałyśmy do domu, siadłam do komputera i … Była! Zamówiłam i już w czwartek znalazłam w mojej skrzynce na listy „Een kleine verrassing” (Mała niespodzianka). To już czwarta powieść tego autora.

Mogłabym o nim i o jego książkach pisać bardzo długo, ale postaram się dziś wspomnieć tylko o tym, co najważniejsze. Ale co jest najważniejsze?

Książki te z pewnością są wspaniałym prezentem dla naszych rodzin w Polsce, bo zawierają wiele bardzo interesujących i niezwykle trafnych uwag dotyczących życia w Holandii i z ogromnym humorem przedstawiają mentalność Holendrów. Nie wszyscy mają taki dystans do siebie i potrafią się śmiać z własnych wad. Nasi bliscy w przemiły sposób poznają świat, w którym żyjemy… tyle, że z perspektywy staruszków.

Pierwszą książką, wtedy jeszcze anonimowego autora, którą przeczytałam były „Małe eksperymenty ze szczęściem”. Została wydana w roku 2016, ale w moje ręce wpadła dopiero rok później. Mój holenderski jest dość dobry, ale nie dawałam rady tłumaczyć mojemu mężowi historii na bieżąco, ponieważ uważałam, że on też koniecznie musiał usłyszeć najciekawsze fragmenty książki. Popędziłam więc do księgarni i kupiłam powieść w oryginale, czyli „Pogingen iets van het leven te maken”. Czytałam obie równocześnie, chciałam wiedzieć, jak dane słowa brzmiały w oryginale, albo jak zostały przetłumaczone – i tak w kółko.

Książka jest sekretnym dziennikiem Hendrika Groena, lat 83 i 1/4 . Głównemu bohaterowi czytający towarzyszy przez rok. Hendrik mieszka w domu starców w Amsterdamie i jak sam o sobie pisze, zawsze stara się być w porządku, stara się być uprzejmy i pomocny.

Już na samym początku (i nie zmienia się to przez całą powieść) widoczny jest bardzo ironiczny styl snucia opowieści o życiu starszych osób w Holandii i zgryźliwe poczucie humoru. Czytelnik od pierwszych stron zaprzyjaźnia się z głównym bohaterem a gdy minie kilka minut zaczyna również lubić jego przyjaciół. W połowie pierwszej powieści wszyscy oni stali się moją rodziną, o zdrowie której zaczęłam się bardzo martwić.

Prawa do tłumaczeń tej książki zakupiło do tej pory 35 krajów i już została okrzyknięta fenomenem.

Kolejna powieść tajemniczego autora to „Dopóki życie trwa”. Towarzyszymy Hendrikowi kolejny rok. Teraz ma już 85 lat. Gdy skończyłam ją czytać, poczułam się tak, jak wtedy, gdy ktoś ważny wyjeżdża a dom robi się nieznośnie pusty.

Książki są świetnie napisane i czytanie ich jest prawdziwą przyjemnością.

„Życie tutaj składa się wyłącznie z „nigdy” albo „zawsze”. Jednego dnia jedzenie „nigdy nie jest na czas i zawsze za gorące”, a drugiego „zawsze podają za wcześnie i nigdy nie jest ciepłe”. Zdarzyło mi się, że zwracałem komuś uwagę na sprzeczność z tym, co mówił poprzednio, ale na logikę nie ma tu co liczyć.

- A pan to zawsze wie wszystko lepiej, panie Groen.”
(fragment z „Małe eksperymenty…”)

A kim jest Hendrik Groen? Przez kilka lat tożsamość autora pozostawała tajemnicą. Książki zarówno „Małe eksperymenty ze szczęściem” jak i „Dopóki życie trwa” ukazały się jako sekretny dziennik Hendrika, ale kto je w rzeczywistości napisał, nie było znane. Szczerze mówiąc, pewnie wielu czytelników miało nadzieję, że Hendrik istnieje naprawdę. Jest gdzieś tam, taki właśnie, jak na stronach książek. Ze względu na to, że powieści zyskały ogromną popularność, zaczęto spekulować, kto to może być.

W roku 2016 ujawniono, że Hendrik Groen to pseudonim niderlandzkiego pisarza Petera de Smeta.

Kolejna powieść to „Żyj i pozwól żyć”, po niderlandzku „Leven en laten leven” i mimo, że autorem znów jest Hendrik Groen nie opowiada o jego życiu. Jednak jest równie dobra, jak dwie poprzednie. Teraz w moim posiadaniu jest kolejna książka, która znów zabierze mnie do świata Hendrika. Mam ogromną nadzieję, że bardzo szybko zostanie ona wydana również po polsku.

A zatem, zaparzam jeszcze jedną kawę i siadam do lektury nowej książki, do czego również i Państwa namawiam.

Widzimy się za tydzień ... przy porannej kawie ... w Holandii ...  

Agnieszka



09.06.2019 Niedziela.NL

(as)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki