Brytyjczykom zabraknie lekarzy - lukę mogą zapełnić cudzoziemcy

Świat

PAP/EPA / ANDY RAIN

Nawet 10 tys. nowych lekarzy pierwszego kontaktu będzie potrzebowała do 2020 roku brytyjska służba zdrowia i luki tej nie wypełnią absolwenci miejscowych uczelni. Sposobem może być zatrudnianie medyków z zagranicy. Obecnie na Wyspach pracuje prawie 100 tys. lekarzy cudzoziemców, w tym ok. 2 tys. Polaków.

Służba zdrowia, obok imigracji, znalazła się wśród najbardziej palących kwestii trwającej obecnie w Wielkiej Brytanii kampanii wyborczej. W debatę wpisuje się najnowszy raport Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego (BMA), które przeprowadziło ankietę wśród ponad 15,5 tys. lekarzy pracujących w placówkach państwowej służby zdrowia (NHS). Okazało się, że aż 34 proc. z nich zamierza przejść na emeryturę przed końcem dekady, a wielu kolejnych rozważa zmniejszenie liczby godzin pracy lub wyjazd za granicę.

Stowarzyszenie ostrzegło, że w związku z tym do 2020 roku w brytyjskich przychodniach może zabraknąć nawet 10 tys. lekarzy pierwszego kontaktu.

Autorzy raportu skrytykowali partie polityczne, które przy okazji kampanii wyborczej składają „absurdalne obietnice” i ignorują rzeczywiste przyczyny stojące za kryzysem brytyjskiej służby zdrowia. Jedną z kluczowych ma być właśnie niedobór lekarzy.

Zdaniem BMA niedobory personelu medycznego są nie tylko kłopotliwe dla pacjentów, ale również sprawiają, że lekarze pracują zbyt dużo i w konsekwencji coraz częściej decydują się na rezygnację z pracy zawodowej przed osiągnięciem wieku emerytalnego.

Kolejnym problemem jest niedoinwestowanie służby zdrowia, które skłania coraz liczniejszą grupę absolwentów brytyjskich szkół medycznych do decyzji o wyjeździe za granicę, najczęściej do USA. Ankieta BMA wykazała, że krok taki rozważa obecnie niemal co piąty absolwent medycyny.

Problemy służby zdrowia zajmują czołowe miejsce w programach wyborczych największych brytyjskich partii przed wyborami 7 maja. Laburzyści o spowodowanie kryzysu w służbie zdrowia oskarżają konserwatywny rząd Davida Camerona i deklarują, że po przejęciu władzy stworzą specjalny fundusz z budżetem w wysokości 2,5 mld funtów rocznie, który pozwoli pozyskać około 8 tys. nowych lekarzy do 2020 roku.

Z kolei konserwatyści w swoim programie deklarują przeznaczenie na NHS nawet 8 mld funtów rocznie. Budżet ten pozwolić ma na zmodernizowanie służby zdrowia oraz zatrudnienie 5 tys. lekarzy przed końcem dekady.

Sama NHS twierdzi, że w obecnych realiach takie plany nie mają dużych szans powodzenia. W zeszłorocznym raporcie przyznano, że w ciągu ostatnich czterech lat liczba absolwentów brytyjskich uczelni, którzy decydowali się na podjęcie pracy w państwowej służbie zdrowia, była o 2,2 tys. mniejsza niż planowano.

Oczywistym sposobem wypełnienia tej luki jest zatrudnianie lekarzy z zagranicy. Choć w brytyjskiej służbie zdrowia od wielu lat imigranci stanowią duży odsetek lekarzy, to w obecnej sytuacji politycznej żadna z partii nie jest skłonna opowiedzieć się za takim rozwiązaniem.

Według najnowszych danych General Medical Council, instytucji odpowiedzialnej za wydawanie lekarzom pozwoleń na pracę na terenie W. Brytanii, aż 37 proc. zarejestrowanych lekarzy uzyskało swoje kwalifikacje poza Wielką Brytanią, z czego 11 proc. na terenie UE, a 26 proc. poza Europą. Taki odsetek lekarzy z zagranicy, głównie byłych kolonii brytyjskich, utrzymuje się w Wielkiej Brytanii od lat 50. XX wieku.

Wśród 267 tys. aktualnie zarejestrowanych lekarzy 98 tys. stanowią imigranci. Tradycyjnie najwięcej wśród nich jest Indusów (25 tys.) a następnie Pakistańczyków (prawie 10 tys.), obywateli RPA (5,2 tys.), Nigeryjczyków (4,2 tys.) oraz Irlandczyków (około 4 tys.). Polacy plasują się w tym zestawieniu na 13. miejscu. Jest ich w tej chwili nieco ponad 2 tys.

Zdaniem obecnego rządu brytyjskie uczelnie medyczne są w stanie wykształcić odpowiednią liczbę lekarzy, by zaspokoić zapotrzebowanie, bez konieczności masowego zatrudniania lekarzy z zagranicy. Konieczne są jednak zachęty mające przekonać absolwentów do podjęcia pracy w państwowej służbie zdrowia.

Tutaj jednak zaczynają się problemy, gdyż NHS zwyczajnie nie stać obecnie na zatrudnienie tak dużej liczby brytyjskich lekarzy. Na korzyść imigrantów przemawia fakt, że mają zwykle niższe oczekiwania finansowe, a dodatkową korzyścią jest również brak kosztów poświęconych na ich wykształcenie.

- Rachunek ekonomiczny sugeruje, że najbardziej efektywnym rozwiązaniem byłoby wsparcie dla już pracujących i napływających lekarzy z zagranicy w zakresie ich asymilacji kulturowej i rozwoju zawodowego, tym bardziej że brytyjska służba zdrowia opiera się na nich od dziesięcioleci - uważa Stephanie Snow z uniwersytetu w Manchesterze, cytowana przez dziennik „Guardian”.

- Wykształcenie jednego lekarza na brytyjskiej uczelni kosztuje 150-200 tys. funtów i nie ma żadnej gwarancji, że po ukończeniu studiów nie wyemigruje on w poszukiwaniu lepszej pracy do Kanady czy Australii. Tymczasem lekarze przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii są już odpowiednio wykwalifikowani i gotowi ciężko pracować w specjalizacjach, które nie cieszą się największą popularnością na uczelniach medycznych - przekonuje w tym samym artykule Chandra Kanneganti, przewodniczący Brytyjskiego Międzynarodowego Stowarzyszenia Lekarzy.

Często powtarzanym argumentem "przeciwko" jest bariera językowa dla lekarzy z zagranicy. Trzeba jednak pamiętać, że wszyscy lekarze spoza UE chcący zarejestrować się w General Medical Council muszą zdać egzamin IELTS na poziomie przynajmniej 7,5 pkt na 9 możliwych. Lekarze z UE nie muszą spełniać tego wymogu, ale od lata ubiegłego roku GMC ma obowiązek sprawdzić ich kwalifikacje językowe przed dopuszczeniem do wykonywania zawodu.

 

Z Londynu Marcin Szczepański, Polska Agencja Prasowa

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki