Wybory 18 marca – kto może głosować i kogo wybieramy?

Temat Dnia


Jeśli jesteś zameldowany w Holandii, zapewne kilka tygodni temu otrzymałeś pocztą „Stempas”, dokument uprawniający do udziału w wyborach do „waterschappen” (organizacji zajmujących się gospodarką wodną). Tego samego dnia odbędą się też wybory do Provinciale Staten („Stanów Prowincjalnych”), czyli czegoś na wzór polskich sejmików wojewódzkich. W tym głosowaniu brać mogą jednak udział jedynie obywatele Holandii.

Holandia to kraj kanałów, tam, wałów, sztucznych jezior, morza, wybrzeża, wielkich i małych rzek, osuszonych terenów (polderów) i wielu terenów poniżej poziomu morzu (depresji), słowem: kraj wody i odwiecznych prób ujarzmienia tego żywiołu. Dlatego gospodarka wodna, doglądanie tam i wałów, zabezpieczenie przed powodziami i dbanie o odpowiednią jakość wody, odgrywa w Holandii o wiele większą rolę niż w wielu innych krajach.


Skąd te dziwne wybory do „rad gospodarki wodnej”?

Już w średniowieczu, gdy Holandia jako państwo jeszcze nie istniała, osady, wioski i miasteczka zakładały własne organy, odpowiedzialne za ujarzmienie wodnego żywiołu. Dziś porozcinana kanałami, pełna tam i wałów Holandia nie musi się obawiać nagłych, olbrzymich powodzi; jednak jeszcze kilkaset lat temu walka z wodą toczona była niemal codziennie i pochłaniała setki ofiar.

Jeśli mieszkańcy poszczególnych wiosek czy miasteczek chcieli przeżyć, byli skazani na współpracę z mieszkańcami sąsiednich osad. Usypanie kilkuset metrów wału w pobliżu własnej wioski nie ma przecież sensu, jeśli takiego wału nie zbudują również sąsiedzi oraz sąsiedzi sąsiadów, itd. Wielu historyków to właśnie w tym wspólnym zagrożeniu powodziami, widzi początki jednej z głównych cech narodowych Holendrów, dostrzegalnej i obecnie, mianowicie zdolności do współpracy i umiejętności zawierania kompromisów.

Nawet jeśli poszczególne miasteczka czy hrabstwa były ze sobą z tego czy innego powodu skonfliktowane, zawsze łączył je wspólny wróg: woda. Holendrzy już setki lat temu uczyli się współpracy, dogadywania się, efektywnej organizacji pracy, innowacyjności (jakoś trzeba było tę wodę pompować – stąd np. wiele wiatraków-pomp) oraz kształtowania otaczającego ich terenu. Nie dlatego, że mieli to w genach, ale dlatego, że zmuszała ich do tego sytuacja, czyli bagniste, podmokłe, co chwilę zalewane tereny, które zamieszkiwali. Nie bez powodu tę wymuszoną sytuacją skłonność do współpracy, kompromisu i wspólnej pracy po dziś dzień nazywa się modelem polderowym („poldermodel”). Takie podejście jest nadal mocno obecne w holenderskiej polityce, biznesie czy życiu społecznym. Holendrzy nadal uwielbiają negocjować i zawierać skomplikowane kompromisy.

Organizacje odpowiedzialne za „kwestie wodne” należą więc w holenderskiej tradycji do najstarszych organów władzy. Istniały już na pewno w XII w., a w XIII w. po raz pierwszy sformalizowano taką współpracę. Także konstytucja z 1848 r. nadała duże znaczenie tym instytucjom. Sytuacja ta utrzymała się do dziś, czego najlepszym dowodem jest to, że nadal członków waterschappen wybiera się w wyborach bezpośrednich. Dziś waterschappen odpowiadają również za lokalne drogi i ścieżki rowerowe na terenach niezabudowanych (ponieważ często prowadzą one przez poldery). Waterschappen nie dostają pieniędzy z budżetu centralnego, ale finansują swą działalność z podatku, nakładanego na mieszkańców danego regionu (tzw. waterschapsbelasting).


Kto, jak i kogo wybiera?

Obecnie Holandia podzielona jest na 24 „waterschappen”. Haga leży w waterschap Delfland, Amsterdam – w Amstel, Gooi en Vecht, a Rotterdam – w Schieland & Krimpenerwaard. Wybory odbywają się co cztery lata i obecnie są połączone z wyborami do Provinciale Staten (sejmików wojewódzkich – więcej na ten temat w dalszej części tekstu). W zarządach „waterschappen” zasiadają oprócz osób wybranych w wyborach bezpośrednich (większość członków) także przedstawiciele lokalnych organizacji przedsiębiorców, rolników czy organizacji zajmujących się ochroną przyrody.

W głosowaniu mogą brać udział nie tylko obywatele Holandii. Jeśli masz 18 lat, nie pozbawiono cię praw wyborczych i jesteś zameldowany w Holandii – również możesz głosować. Nawet jeśli jesteś zameldowany dopiero od niedawna. Na co najmniej dwa tygodnie przed wyborami wszystkie osoby uprawnione do głosowania powinny otrzymać pocztą Stempas, dokument, który należy zabrać ze sobą do lokalu wyborczego wraz z paszportem lub dowodem osobistym albo prawem jazdy. Wybory odbędą się w środę 18 marca 2015 r., a lokale wyborcze otwarte są w godz. 7,30-21,00. Na Stempas znajduje się również adres lokalu wyborczego, do którego powinieneś się udać, jeśli chcesz oddać swój głos.

W wyborach do waterschappen startują zarówno komitety ogólnokrajowych partii (takich jak liberalnej VVD, chadeckiej CDA, lewicowej PvdA, itp.), jak i komitety ugrupowań, zajmujących się jedynie gospodarką wodną (np. Algemene Waterschapspartij). Jeśli nie wiesz, na kogo zagłosować, możesz wejść na jedną ze stron z „kompasem wyborczym”, np. https://www.kieskompas.nl/.

Po wybraniu na https://www.kieskompas.nl/ regionu, w którym mieszkasz i głosujesz, zobaczysz kilkadziesiąt haseł (w języku niderlandzkim, a w przypadku amsterdamskiego regionu Amstel, Gooi en Vecht również w j. angielskim), do których możesz się ustosunkować, wybierając odpowiedzi od „zgadzam się całkowicie” po „całkowicie się nie zgadzam”. Są to stwierdzenia typu „Waterschappen powinny zadbać o więcej ścieżek rowerowych na wałach, nawet jeśli oznaczać to będzie wyższy podatek waterschapsbelasting” albo „Jeśli jakość wody będzie się pogarszać, powinno się ograniczyć działalność rolniczą”. System porówna Twoje odpowiedzi z programami poszczególnych partii i po zakończeniu ankiety pokaże, które ugrupowanie prezentuje poglądy najbliższe Twoim.


Wybory do władz prowincji

Bardziej niż wybory do waterschappen Holendrów – a w szczególności tutejszych polityków – interesują wybory do Provinciale Staten, odpowiednika polskich sejmików wojewódzkich. Holandia podzielona jest na 12 prowincji i każda z nich ma swój sejmik, liczący w zależności od wielkości prowincji od 39 do 55 deputowanych. Co cztery lata wybierani są oni w wyborach bezpośrednich, w których startują przedstawiciele partii zarówno ogólnokrajowych, jak i lokalnych.

Sejmik wybiera następnie zarząd prowincji, ale na czele zarządu prowincji i sejmiku stoi „komisarz króla” (Commissaris van de Koning), mianowany przez monarchę i rząd (swego rodzaju wojewoda i marszałek sejmiku w jednej osobie), a nie wybrany w wyborach. Resztą zarządu stanowią wybrani przez deputowanych politycy, a sam sejmik kontroluje poczynania komisarza króla i reszty zarządu.

Każda z prowincji ma stolicę z siedzibą władz lokalnych. Ciekawostka: największe miasto Holandii i stolica kraju, czyli Amsterdam, leży w prowincji Holandia Północna, ale stolicą tej prowincji nie jest Amsterdam, ale Haarlem. Na poziomie prowincji Amsterdamem rządzi się więc z Haarlemu. Z kolei stolicą prowincji Holandia Południowa jest Haga, mimo że leży w niej również liczący więcej mieszkańców Rotterdam.


Holenderskie prowincje i ich stolice

W Holandii od lat trwa debata na temat roli prowincji w holenderskim systemie politycznym i administracyjnym. Niektórzy uważają, że prowincje są zbędne i byłoby lepiej, gdyby mała Holandia podzielona była wyłącznie na 100-200 gmin. Inni z kolei, w tym obecny minister spraw wewnętrznych, woleliby ograniczyć liczbę prowincji z 12 do np. 5. Pomysł ministra spotkał się jednak z dużym sprzeciwem w prowincjach, którym groziłaby likwidacja. (Więcej na ten temat: http://www.niedziela.nl/index.php?option=com_content&view=article&id=6017:temat-tygodnia-holandii-ubdzie-prowincji-gdzie-bdziemy-mieszka&catid=96:temat-dnia&Itemid=187). Wielu komentatorów i wyborców przyznaje zaś, że mało kto w ogóle wie, czym prowincje tak naprawdę się zajmują i kto zasiada w ich władzach.

Teoretycznie pakiet zadań władz prowincji jest szeroki: odpowiadają za planowanie przestrzenne, ochronę środowiska, gospodarkę wodną (wspólnie z waterschappen), zajmują się utrzymaniem dużej części dróg, ścieżek rowerowych, mostów czy wiaduktów, prowadzą szpitale i poradnie zdrowia psychicznego, odpowiadają za biblioteki i wiele innych instytucji kulturalnych, zajmują się też sportem i kulturą fizyczną, a także koordynują rozwój gospodarczy regionów.

Wyraźne są również różnice kulturowe i w tradycjach, wyrażające się głównie w popularnych stereotypach. „Fryzowie twardo stąpają po ziemi, Zelandczycy są oszczędni, Brabantczycy potrafią się dobrze bawić, a mieszkańcy prowincji Holandia Północna i Południowa są bezpośredni”, holenderskie stereotypy o mieszkańcach poszczególnych prowincji wymieniał dziennik NRC (14-15.03, str. 20). Z nazwą tych dwóch ostatnich prowincji mamy zresztą w języku polskim pewien problem. Polskie słowo „Holandia” stosujemy przecież jako nazwę całego kraju, ale sami Holendrzy mówią o sobie „Nederlanders” i mieszkają w „Nederland”, zaś słowa „Holland” i „Hollanders” zarezerwowane są jedynie dla nazw i mieszkańców dwóch wielkich prowincji na zachodzie kraju.


Wybory „prowincjalne” – głosują tylko Holendrzy

Inaczej niż w przypadku wyborów do waterschappen, by móc zagłosować w wyborach do sejmików prowincji należy posiadać holenderskie obywatelstwo. Polacy zameldowani w Holandii otrzymali więc pocztą dokument „Stempas”, dający prawo do udziału w wyborach do waterschappen, ale nie do głosowania w wyborach do Provinciale Staten (chyba, że ktoś posiada również i holenderskie obywatelstwo).

Mimo, że wybory powinny dotyczyć kwestii lokalnych, kampania miała w tym roku bardzo ogólnokrajowy charakter i zaangażowali się w nią czołowi politycy, zarówno z rządzącej koalicji, jak i z opozycji. Dlaczego? Ponieważ wynik wyborów do sejmików prowincji ma bezpośrednie przełożenie na skład holenderskiego senatu. To właśnie deputowani dwunastu Provinciale Staten wybierają w trzy miesiące po wyborach do sejmików skład holenderskiej pierwszej izby (Eerste Kamer, Senaat).

Obecny rząd koalicji VVD (prawicowi liberałowie) i lewicowej partii PvdA nie ma w senacie większości i jest skazany na współpracę z partiami opozycyjnymi, a co za tym idzie ustępstwa wobec nich. Obecnie sondaże przewidują słaby wynik obu rządzących partii (niektóre sondaże dają im w sumie jedynie ok. 25 % głosów). Ewentualna porażka obu tych ugrupowań w wyborach do sejmików prawie na pewno przełoży się na ich przegraną w maju w wyborach do senatu. Dlatego premier Mark Rutte, stojący na czele holenderskiego rządu od 2010 r., mocno zaangażował się w kampanię. 18 marca 2015 r. walka toczyć się będzie bowiem nie tylko o to, kto zdobędzie najwięcej mandatów w waterschappen i sejmikach prowincji, ale przede wszystkim o przyszłość i stabilność holenderskiego rządu.


16.03.2015 Łukasz Koterba Niedziela.NL

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki