Afera sprzed lat, 4,7 mln guldenów i dymisja ministra – holenderski rząd w opałach

Temat Dnia


Wprowadzić w błąd parlament – na to minister w Holandii pozwolić sobie nie może. W poniedziałek 9 marca rząd premiera Marka Rutte zainkasował bolesny cios. Zarówno minister sprawiedliwości Ivo Opstelten, jak i jego pierwszy zastępca Fred Teeven podali się do dymisji. Dlaczego?

Historia ta ma kilku głównych bohaterów i ciągnie się od kilkunastu lat. Pierwszym z bohaterów jest Cees H., holenderski kryminalista, handlujący narkotykami. Drugim jest Fred Teeven, piętnaście lat temu jeszcze prokurator, zajmujący się sprawą Ceesa H., a w minionych pięciu latach wpływowy wiceminister sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Trzecim bohaterem jest Ivo Opstelten, do niedawna stojący na czele tego ministerstwa.


Kreatywna „ugoda” prokuratora Teevena  

Media już od dawna informowały o „ugodzie”, jaką Teeven, wówczas jeszcze prokurator, zawarł z kryminalistą Ceesem H. Przestępca dorobił się milionów m.in. na przemycie haszyszu. Prokuratura próbowała skonfiskować te pieniądze, ale ponieważ znajdowały się na zagranicznych kontach, dowody nie były zbyt mocne, a Cees H. miał dobrych adwokatów, nie było to proste zadanie.

By uniknąć długiej sądowej walki z niepewnym rezultatem, Teeven zaproponował Ceesowi H. „ugodę”. Przestępca miał zapłacić jednorazową grzywnę w wysokości 750,000 guldenów (odpowiednik ok 340,000 euro), w zamian za co prokuratura miała przelać (dotąd zablokowane) pieniądze kryminalisty z luksemburskiego konta na konto holenderskie i już nie domagać się konfiskaty pieniędzy. Cees H. się zgodził, prokuratura dotrzymała słowa.

To było piętnaście lat temu. W międzyczasie Teeven – uchodzący za zdecydowanego, uciekającego się czasem do niekonwencjonalnych metod, ale skutecznego prokuratura – zamienił pracę w prokuraturze na karierę polityczną. Po krótkiej przygodzie z populistyczną, nieistniejącą już partią Leefbaar Nederland, związał się z prawicowo-liberalną partią VVD. W 2006 r. został posłem tej partii, a po zwycięstwie VVD w wyborach w 2010 r. i po tym, jak lider tej partii Mark Rutte został premierem kraju, Teeven awansował na pierwszego wiceministra sprawiedliwości.


Prokurator zostaje szeryfem-wiceministrem

Na czele ministerstwa znalazł się Ivo Opstelten, były burmistrz m.in. Utrechtu i Rotterdamu, polityk popularny, ale już wiekowy (obecnie ma 71 lat) i mało dynamiczny. Dlatego to Teeven, prezentujący się jako zdecydowany i bezwzględny wróg przestępców oraz zwolennik polityki „twardej ręki” i „zera tolerancji”, odgrywał w ministerstwie pierwsze skrzypce.

W zakresie jego obowiązków znalazły się również kwestie związane z azylantami i także na tym polu Teeven nie znał litości: w oczach wielu lewicowych obrońców praw człowieka stał się symbolem nieludzkiego traktowania niektórych uchodźców w Holandii i umieszczania ich w zamkniętych ośrodkach albo odsyłania do krajów, z których uciekli. W oczach prawicowych i konserwatywnych wyborców VVD Teeven był z kolei idealnym „szeryfem”, zwalczającym przestępczość i dbającym o to, by Holandię nie zalała fala uchodźców z Syrii czy Erytrei.

Od kilkunastu miesięcy w mediach zaczęły się pojawiać informacje na temat przeszłości Teevena, a w szczególności jego „ugody” z Ceesem H., gdy Teeven pracował jeszcze w prokuraturze. Według mediów, powołujących się na m.in. byłych adwokatów Ceesa H. oraz źródła w prokuraturze i ministerstwie sprawiedliwości, w ramach „układu” Cees H. miał odzyskać ok. 4,7 mln guldenów (odpowiednik ok. 2,1 mln euro) „zamrożonych” na luksemburskim koncie, a nie kwotę kilkakrotnie mniejszą, jak dotąd uważano.


Minister się pogubił…

Opozycyjni posłowie zażądali debaty z ministrem Opsteltenem. Sytuacja stała się kuriozalna: minister Opstelten musiał się tłumaczyć za „deal”, który zawarł lata temu prokurator, będący obecnie jego prawą ręką. Opstelten w debacie mówił, że trudno powiedzieć, jaką dokładnie kwotę Cees H.  15 lat temu odzyskał od prokuratury (gdyż brakuje starych dokumentów), ale z tego, co udało mu się ustalić, było to ok. 1,25 mln guldenów, a nie 4,7 mln guldenów, o czym pisały media.  

Opozycja nie była zadowolona z odpowiedzi kluczącego, powtarzającego się, niekończącego zdań i pogubionego ministra, ale też nie miała wielkich powodów, by mu nie wierzyć. Media piszą o różnych sprawach, ale czasem się mylą lub przesadzają. Minister odpowiadający w świetle kamer w parlamencie, że „to nie było 4,7 mln guldenów”, najwidoczniej wie, że tak faktycznie było.

Sprawa na pewien czas zniknęła z mediów, ale na początku marca program telewizyjny „Nieuwsuur” nadawany wieczorem przez holenderską telewizję publiczną wyemitował długi reportaż na ten temat. Dziennikarzom „Nieuwsuur” udało się dotrzeć do kopii oryginalnego dokumentu z dokładną kwotą przelewu sprzed 15 lat. I okazało się, że minister nie miał racji: przelew opiewał na ok. 4,7 mln guldenów, a nie 1,25 mln. W dodatku ówczesny prokurator Teeven miał zataić całą tą operację przed Urzędem Podatkowym (Belastingdienst), wobec czego od 4,7 mln guldenów Cees H. nie musiał zapłacić podatku.

Opstelten oszukał nas co do kwoty, a Teeven oszukał 15 lat temu Urząd Podatkowy i sprezentował kryminaliście 4,7 mln guldenów! – grzmiała opozycja i znów wezwała ministra do złożenia wyjaśnień. Pojawiły się też głosy o wotum nieufności wobec Opsteltena, gdyż wprowadzenie w błąd parlamentu to w Holandii grzech śmiertelny dla ministra.         


…więc minister musi odejść

Do debaty jednak nie doszło. Minister Opstelten uprzedził i chyba zaskoczył opozycję. W poniedziałek (9.03) wieczorem ogłosił dymisję.

„W reakcji na niedawne doniesienia medialne nakazałem w minionych dniach, by moi urzędnicy podjęli wszelkie możliwe wysiłki, by dotrzeć do informacji, do których wcześniej wydawało się, że nie da się już dotrzeć. W wyniku tych działań nie znaleźliśmy żadnych pokwitowań z banku czy innych dokumentów. Znalazłem jednak cyfrowe potwierdzenie tego, że w 2001 r. przelano kwotę 4,7 mln guldenów na konto Ceesa H. W związku z tym muszę stwierdzić, że w moim ministerstwie jednak mieliśmy informacje na ten temat. Do informacji tych, jak się teraz okazało, można było dotrzeć również i wcześniej”, mówił minister. I zakończył:

„To doprowadziło mnie do konkluzji, że niejasność na temat faktów związanych z tą ugodą, trwała zbyt długo. Ponoszę za to całkowitą odpowiedzialność. Dlatego przed chwilą poinformowałem króla o mojej dymisji”.

Niewiele później w ślady ministra poszedł jego wiceminister i także Teeven złożył dymisję. Tym samym w ciągu jednego wieczora holenderski rząd stracił dwie najważniejsze osoby odpowiedzialne za kwestie związane z bezpieczeństwem i wymiarem sprawiedliwości. Obowiązki ministra sprawiedliwości tymczasowo przejął minister mieszkalnictwa Stef Blok.

Według zazwyczaj dobrze poinformowanego dziennikarza politycznego Ferry’ego Mingelena dymisja Opsteltena nie była dobrowolna i wymusił ją premier Mark Rutte. Z kolei dymisja Teevena była wyrazem sprzeciwu wobec takiego potraktowania jego zwierzchnika. Teeven jednak największe pretensje może mieć do samego siebie: dlaczego nie poinformował swego przełożonego, że 15 lat temu faktycznie kazał przelać Ceesowi H. nie 1,25 mln ale 4,7 mln guldenów? W to, że Teeven zapomniał, jakiego rzędu była to kwota, mało kto wierzy.  


Lepiej posprzątać przed wyborami

Sprawa „układu”, „ugody”, „dealu” czy jakkolwiek nazwać owe „kompromisowe rozwiązanie” pomiędzy byłym prokuratorem Teevenem a narkotykowym bossem, zakończyła się więc jednym z największych kryzysów w rządzie premiera Marka Ruttego. Dla partii Ruttego, Opsteltena i Teevena (VVD) to kolejny cios w przeciągu miesiąca. Dwa tygodnie wcześniej z mandatu posła VVD zrezygnować musiał młody parlamentarzysta Mark Verheijen. Media odkryły, że m.in. część prywatnych wydatków (np. drogie wino) opłacał on ze środków państwowych.

Afery te są dla VVD szczególnie bolesne, gdyż 18 marca w Holandii odbędą się wybory do sejmików prowincji (Provinciale Staten) i władz regionalnych rad odpowiedzialnych za gospodarkę wodną (waterschappen). Z pozoru nie są to może najważniejsze wybory, ale w tym roku mogą mieć duże znaczenie. Deputowani sejmików prowincji zdecydują bowiem w maju o składzie senatu, a obecny rząd koalicji VVD (prawicowi liberałowie) i lewicowej partii PvdA już teraz nie ma w senacie większości i jest skazany na współpracę z partiami opozycyjnymi (i ustępstwa wobec nich).

Obecnie sondaże przewidują słaby wynik obu rządzących partii, a afery w VVD mogą kosztować to ugrupowanie kolejne głosy. Z drugiej strony komentatorzy polityczni podkreślają, że Rutte zapewne słusznie wykalkulował, że lepiej szybko pozbyć się „balastu” w postaci ministra i jego wiceministra, gdyż inaczej sprawa ta zdominowałaby końcówkę kampanii wyborczej i do VVD przylgnęłaby etykietka „partii aferzystów”. Straty wyborcze może zostaną ograniczone, ale dla koalicji rządowej polityczna przyszłość nie wygląda różowo.  

Ewentualna wielka przegrana obu rządzących ugrupowań w wyborach do sejmików prowincji 18 marca prawie na pewno przełoży się na przegraną w maju w wyborach do senatu. Dziś niektóre sondaże dają obu rządzącym partiom w sumie jedynie ok. 25 % głosów. Jeśli trzy czwarte senatu znajdzie się w rękach opozycji, rząd Marka Ruttego – będącego premierem Holandii od 2010 r. – czekać będą trudne czasy. I zamiast zbierać polityczne profity w związku z przyspieszającym wzrostem gospodarczym i poprawiającą się sytuacją finansową kraju - na co liczyli koalicyjni politycy -  będą oni musieli dla każdej swej propozycji szukać wielopartyjnych większości w senacie.



11.03.2015 Łukasz Koterba Niedziela.NL

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki