Tajemnicza śmierć 18-letniej Polki w Den Bosch

Archiwum

Tragedia w Den Bosch: tydzień temu we wtorek zmarła tam osiemnastoletnia Polka. Policja najpierw aresztowała czwórkę mężczyzn, by po kilku dniach ich wypuścić i stwierdzić, że śmierć dziewczyny nie nastąpiła w wyniku przestępstwa.

Do zwrotu akcji w tej sprawie doszło w czwartek. To wtedy policja poinformowała, że zatrzymani przez nią we wtorek czterej mężczyźni nie przyczynili się w żaden sposób do śmierci osiemnastolatki. Jednocześnie rzecznik prasowy policji odmówił odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną śmierci dziewczyny.

- To już nie jest sprawą policji – słowa rzecznika cytuje portal omroepbrabant.nl.

Do tragedii doszło we wtorek wieczorem. Z domku przy ulicy Topaas wybiegł mężczyzna niosący nieprzytomną dziewczynę. Zaniepokojony sąsiad podszedł do mężczyzny, zadzwonił po karetkę i wraz z żoną próbował reanimować dziewczynę. Według sąsiadów mężczyzna, który wyniósł dziewczynę na zewnątrz, był Polakiem.

Kiedy na miejscu pojawiła się karetka i policja, było już za późno. Dziewczyna nie żyła. Policja zatrzymała osoby przebywające w domu: trójkę mężczyzn tam mieszkających ( w wieku 23, 37 oraz 55 lat) oraz 30-letniego mężczyznę z Wanroij.

Według dziennikarza omroepbrabant.nl, który rozmawiał z mieszkańcami okolicznych domów, w feralnym domku przy Topaas mieszkali Polacy. Według sąsiadów często dochodziło tam do głośnych imprez, również w tę sobotę już od rana pito tam alkohol – twierdzą sąsiedzi.

Z kolei sąsiadka, która pomagała przy reanimacji dziewczyny, stwierdziła, że na szyi dziewczyny znajdował się dziwny ślad. Niewykluczone, że 18-latka popełniła samobójstwo – brzmi sugestia.

W przypadku dwóch z czterech aresztowanych w chwilę po ich wypuszczeniu zatrzymano ich ponownie. Ale nie w związku z tą sprawą, lecz z powodu zaległych grzywien.

09.07.2019 Ł.K., Niedziela.NL