Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Bilans zysków i strat (cz.253)

Ciepłe myśli

Fot. Ira Bushanska, Izrael / Shutterstock.com

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur



Bilans zysków i strat

Przekroczyliśmy granicę, wracamy do domu. Byliśmy na wakacjach w Polsce. Mimo, że minęło już tyle lat, ciągle to takie dziwne uczucie. Gdzieś się wraca, ale coś zostawia za sobą. Mam tak wiele i tracę równie dużo. Za mną i przede mną. Nie potrafię otrząsnąć się z tych myśli. Zawsze czuję ten dziwny smutek, ale tym razem jest inaczej, to co zostawiam za sobą już nie wydaje się tak bardzo moje. To dziwne uczucie. Kiedyś wracałam do Polski. Teraz przyjeżdżam i muszę się przyzwyczaić, jakbym uczyła się mojej ojczyzny od nowa. Tak bardzo się dziwię, czasem ogrania mnie strach.

Wspominam wakacje w Polsce, które dziś rano się skończyły. Jak było? Tyle do opowiedzenia. Było… jak było? Nie wiem, zbieram myśli.

W pensjonacie, w którym mieszkaliśmy, w telewizji były tylko programy telewizji publicznej. Włączyłam raz, dwie osoby rozmawiały o Powstaniu Warszawskim. Chyba dziennikarze, ale wydaje mi się, że dziennikarze nie powinni tak mówić. Słuchałam z uwagą i z wolna zaczęło ogarniać mnie przerażenie. Jak w wypowiedziach o tym istotnym w naszej historii wydarzeniu może być tyle nienawiści do współczesnych. Poczułam się nieswojo. Z ekranu płynęły słowa, które wydawały mi się nieodpowiednie. Urągające osobom, które nie zgadzają się z partią rządzącą. Polska, polskość nie jest dla tych, którzy myślą inaczej. Dlaczego? Wyłączyłam telewizor.

Poszliśmy na plażę. Wszyscy poodgradzani od sienie parawanami. Na skrawku piasku, wiele niepodległych państewek, których granic przekraczać nie wolno. Pan z sąsiedniego państewka zdenerwowany wstaje i podniesionym, nieprzyjemnym głosem pokrzykuje do swojej partnerki, że „gdyby stwórca nie chciał, abyśmy byli na plaży, nie zesłałby nam tych upałów.” Zerkam na panią, ta leży i przez chwilę myślę, że modli się, aby pan już nic więcej nie powiedział. Ale jej modły nie zostają wysłuchane. Pan nadal, mówiąc o Bogu, poniża swoją partnerkę. Odeszłam.

Nie, nie mogę o tych chwilach myśleć. Muszę skoncentrować się na innych wspomnieniach. Przyjemnych spacerach z najbliższymi, posiłkach w polskich restauracyjkach. Uśmiechach do pań w lodziarni. Zakupów. Piasku pod stopami i zimnej wody Bałtyku, która go zmywała. Przypominają mi się te wszystkie drzewa i kominy z gniazdami bocianów. Ich tak bardzo polski klekot. Nie mogę zapomnieć o Festiwalach Słowian i Wikingów na wyspie Wolin. Odwiedzamy, go od wielu lat i za każdym razem uczestnicy potrafią mnie zaczarować. Wyobraźnia pędzi we wszystkich kierunkach. Widzę rycerzy i rycerki, kobiety w pięknych sukniach, starców z bukłakiem przy pasie i dzieci o brudnych stopach. Wszystko wyjęte żywcem ze stronic bardzo dawnej historii. Moja córka przygląda się temu wszystkiemu i mówi – wydaje się, jakby wtedy życie było łatwiejsze. Na rogu ulicy stoi rycerz i przez telefon komórkowy rozmawia z kimś daleko. Nie mogę powstrzymać śmiechu.

Za nami 10 godzin w samochodzie. Czuję zmęczenie i smutek. Nie chcę za dużo o tym myśleć, bo coraz bardziej doskwiera to, czego nie mam. To czego już nie ma, czego nie potrafię odnaleźć. Przyglądam się mijającym obrazom i w pewnej chwili widzę pole a na nim pięć lub sześć bocianów. Takich całkiem polskich. Uśmiecham się do nich, choć one tego uśmiechu nie widzą. Stoją tam i wydaje mi się, że coś do mnie mówią. Tak, one są tak bardzo swojskie a jednak tutaj. Mówią do mnie, że tylko ode mnie zależy to, co zabiorę. One są tu i tam, tak jak ja.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka


14.08.2022 Niedziela.NL // fot. Ira Bushanska, Izrael / Shutterstock.com

(ss)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki