Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: No i się zaczęło (cz.240)

Ciepłe myśli

Fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


No i się zaczęło

W tym tygodniu rozpoczął się w Holandii okres matur. Zazwyczaj nie zwracam uwagi na ten czas, ale w tym roku jest inaczej, ponieważ nasza córka przystępuje do tego ważnego egzaminu. Dzisiejszy temat pragnę poświecić właśnie miejscowym maturom, ponieważ egzaminy końcowe w szkołach średnich w Holandii nie przypominają tych, które znamy z Polski.

Jedną z najważniejszych różnic jest ta, że młodzież w Holandii zdaje egzaminy z prawie wszystkich przedmiotów, nie tylko z kilku. Moja córka ma za sobą już trzy egzaminy (z języka niemieckiego, geografii i z matematyki), które odbyły się w tym tygodniu. W nadchodzącym tygodniu znów zasiądzie do pisania i w kolejnym także. Razem będzie to siedem egzaminów. Matury oficjalnie zakończą się za dwa tygodnie.

Warto dodać, że jest to pierwsza tura matur w tym roku. Jest to coś niezwykłego. Korona zmieniła wiele w naszym życiu, ale wydaje mi się, że największy wpływ miała i ma na edukację naszych dzieci. Ten temat można rozwijać w różnych aspektach. Dzisiaj pragnę wspomnieć tylko o jej wpływie na matury. W pierwszym roku trwania pandemii, czyli dwa lata temu matury w Holandii zostały odwołane, w ubiegłym roku obniżono ilość punktów, które młodzi ludzie musieli zdobyć, by otrzymać pozytywną ocenę.

W tym roku zainicjowano trzy tury matur. Każdy uczeń mógł wybrać, w jakim czasie chce przystąpić do egzaminów. Moja córka wybrała najwcześniejszy. Wydaje mi się, że chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Ponieważ prawdopodobnie jak w każdym kraju, również w Holandii te egzaminy są niezwykle stresujące.

Kolejną różnicą między niderlandzką a polską maturą jest ta, że ocena z egzaminu końcowego z danego przedmiotu jest połową oceny końcowej z tego przedmiotu, oznacza to, że średnia wszystkich ocen, które uczeń do tej pory otrzymał, są tą drugą połową. To bardzo ważne, ponieważ nawet jeśli w dniu matury coś pójdzie nie tak, nie oznacza to, że uczeń „obleje” przedmiot. Ponadto każdy uczeń ma prawdo do przynajmniej jednej niedostatecznej oceny na świadectwie maturalnym. Jest to tak ciekawy temat, że z przyjemnością poświęcę mu wkrótce cały niedzielny artykuł.

Inną różnicą jest to, że do egzaminów nie trzeba przystępować „na galowo”. Wręcz przeciwnie, uczniowie dostają instrukcję, aby ubrali się jak dla nich najwygodniej. Wydarzenie to jest wystarczająco stresujące i nikt nie chce, aby młodzi ludzie musieli dodatkowo czuć się nieswojo w niewygodnym stroju. Na galowo przyjdą na rozdanie dyplomów.

Jeszcze jedną różnicą, jeśli mowa o egzaminach końcowych w Holandii i w Polsce, to sposób w jaki uczniowie otrzymują wyniki. O tym również napiszę, ale dopiero za kilka tygodni, ponieważ wtedy będzie to aktualna wiadomość. Musi minąć jeszcze trochę czasu, ponieważ rezultaty pierwszej tury matur zostaną przekazane w czerwcu. Uczniowie, którzy przystąpią do drugiej lub trzeciej tury, otrzymają wyniki w lipcu. Wszyscy usłyszą je w trakcie rozmowy telefonicznej. Nie zapomnę, jak czekaliśmy na nie z moim synem trzy lata temu. To dopiero jest ekscytujący dzień, od rana siedzi się w domu i z niecierpliwością wpatruje w telefon. Tego dnia wychowawca klasy maturalnej dzwoni z wiadomością, czy uczennica lub uczeń zdała lub zdał. Przy czym czas, gdy zadzwoni telefon ma ogromne znaczenie. Jeśli telefon zadzwoni między 12.00 a 13.00 wiadomo już, że jest źle. Nauczyciele w tym czasie dzwonią do wszystkich uczniów, którzy nie zdali. Najpierw do tych, którzy całkowicie pogrzebali sprawę, potem do tych którzy nie zdali, ale mają jeszcze szansę na maturę poprawkową. Po 13.00 dzwonią do tych, którym się udało. Och! To dopiero będzie stres! No, ale najpierw stres maturalny.


Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka


15.05.2022 Niedziela.NL // fot. Shutterstock, Inc.

(as)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki