Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Co dalej? Czyli perspektywy na jutro (cz.222)

Ciepłe myśli

Fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


Co dalej? Czyli perspektywy na jutro

Siedzę na kanapie, w dłoniach trzymam kubek z gorącą kawą, obok leży książka, którą właśnie czytam. To znaczy powinnam czytać, ale jakoś nie potrafię się skoncentrować. Moje myśli podążają do Hagi z pytaniem: co dalej? Ale przyznam, że nie chcę już rozważać, co postanowi rząd. Nie chcę sobie zadawać pytań, czy w przyszłym tygodniu ogłoszą, że lockdown się kończy. A może powiedzą, że będzie trwał jeszcze kilka tygodni. A może powiedzą, że coś będzie można już robić a czegoś jeszcze nie. Może będzie można wypić kawę lub zjeść obiad na mieście. A może wyjść do kina? Może będę mogła iść i kupić nowe spodnie; fizycznie a nie przez Internet. A może nawet wybiorę się do IKEI? Lub nadal nic? No i tak w kółko. Mnóstwo pytań i ani jednej odpowiedzi. Czy mają one sens?

Mam dość! Nie chcę już się zastanawiać, ponieważ te myśli i tak do niczego nie prowadzą. Chyba nie posiadam zmysłu przewidywania. Nie wiem. Nie mam pojęcia. Wiem za to, że takie zastanawianie jest bardzo męczące. Wiem również, że dzieje się tak, ponieważ nad każdą myślą, pytaniem i nad każdą wątpliwością niczym jakaś ponura chmura wisi niepewność, żeby nie napisać niewiedza. Logika już tu nie pomaga. Długie zastanawianie się nad tematem, co będzie za tydzień, również do niczego nie prowadzi. Co będzie, przekonam się za kilka dni. Moje rozważanie nie mają na to najmniejszego wpływu. Lepiej zająć się tym, na co mam wpływ. Ważne jest przecież dzisiaj a dziś mogę jeszcze dużo zrobić.

Pisząc ten felieton, przypomniały mi się słowa piosenki, która była popularna w czasach, gdy byłam dzieckiem… czyli dawno temu.
Zaczynała się tak: Raz Noe wypił wina dzban i rzekł do synów: Oto przecieki z samej Góry mam. Chłopaki, idzie potop! Widoki nasze, marne są i dola przesądzona. Rozdzieram oto szatę swą. Chłopaki, jest już po nas!
A jeden z synów, zresztą cham, rzekł: Taką tacie radę dam
Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje!
Póki jeszcze ciut się chcę
Skromniutko, ot, na własną miarkę
Zmajstrujmy coś, chociażby Arkę!
Tatusiu
Róbmy swoje!
Może to coś da
Kto wie?

Tak, to słowa piosenki Wojciecha Młynarskiego i właśnie je będę sobie dziś powtarzać. Nie jest to zresztą trudne, bo ten rytm już rozbrzmiewa w głowie.
No właśnie. Nigdy nie jest tak źle, aby nie można było „na własną miarkę” czegoś zrobić. Oczywiście mogę ubolewać nad tym, czego zrobić nie mogę. Całe dnie mogę zastanawiać się, co będzie za tydzień, ale wolę odpuścić. Wolę zająć się tym wszystkim, co zrobić mogę. W tym wypadku nawet nie zastanawiając się zbyt długo, wiem, że lista możliwych działań jest bardzo długa.

Uff! Jakie to miłe uczucie! Odpuścić, przestać lamentować i … robić swoje. Mogę usiąść do komputera i napisać kilka słów i dzięki temu spotkać się z Państwem przy porannej kawie. Mogę cieszyć się kawą. Przeczytać kolejny rozdział książki. Mogę pobyć z bliskimi. Może nawet przeszukamy przepisy i razem coś upichcimy? Mogę posprzątać przed domem, przygotuję miejsce na nowe rośliny. Tak bardzo chce mi się wiosny. Mogę bardzo wiele. No i oczywiście nie zapominajmy, że dziś niedziela, więc mogę też odpocząć i najzwyczajniej nic nie robić.

Niejedną jeszcze paranoję
Przetrzymać przyjdzie robiąc swoje!
Kochani róbmy swoje!
Róbmy swoje!
Żeby było na co wyjść!

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka


09.01.2022 Niedziela.NL // fot. Shutterstock, Inc.

(as)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki