Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Holenderskie mikołajkowe szaleństwo (cz.165)

Ciepłe myśli

fot. Shutterstock

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

Holenderskie mikołajkowe szaleństwo
Nie przepadam za porównaniami, ponieważ gdy porównuję, zazwyczaj nasuwa się myśl, by podsumowując napisać, co jest lepsze. Szczególnie niewłaściwym jest takie postępowanie, gdy zaczynam zestawić ze sobą tradycje dwóch miejsc. Nie mogę przecież napisać, że tradycja jednego kraju jest lepsza od drugiego. Jeśli jednak pokusiłabym się o jednozdaniowe porównanie polskich i niderlandzkich mikołajek, napisałabym, że święta te w obu krajach różnią się od siebie właściwie pod każdym względem. Może z wyjątkiem jednego - Mikołaj przynosi dzieciom prezenty. Reszta jest całkiem inna. Czyli porównanie jest właściwie niemożliwe. Opowiem zatem, jak wyglądają holenderskie mikołajki.

Mikołajki to największe szaleństwo dziecięcego kalendarza, z ogromną niecierpliwością czeka na nie każdy maluch. Dzień ten w Holandii ma bardzo bogatą tradycję i łączy się z wieloma zwyczajami.

Każde dziecko w Holandii wie, że Mikołaj przez cały rok mieszka w Hiszpanii (tak właśnie w ciepłej Hiszpanii), by w listopadzie przypłynąć na statku parowym do Królestwa Niderlandów. Na statku ma pełno prezentów i nie jest sam. Towarzyszy mu cały zastęp Czarnych Piotrusiów. Choć teraz już nie mówi się na nie czarne a umazane sadzą. Od wielu lat toczy się dyskusja na temat tego, że przedstawienie pomocników Mikołaja, jako osób o czarnym kolorze skóry, jest rasistowskie i swoje korzenie ma w kolonialnej przeszłości Holandii. Co roku odbywają się protesty i petycje, by tę tradycję zmienić. Jak łatwo sobie wyobrazić, nikt nie chce rezygnować ze swoich zwyczajów, szczególnie, gdy kojarzą się z tak pozytywnym dniem. Jednak z roku na rok Czarnych Piotrusiów jest mniej a w ich miejsce pojawiają się te umazane sadzą z komina.  

Mikołaj do Królestwa Niderlandów przypływa z miesięcznym wyprzedzeniem i każdego roku jest to bardzo ważny dzień. W tym roku ze względu na pandemię ten dzień wyglądał inaczej niż zwykle. Nikt nie wiedział, gdzie przypłynie Mikołaj a cała uroczystość była tylko transmitowana przez telewizję i Internet, w porcie na starca z siwą brodą nie czekały roześmiane dzieci.

Wieczorem w dniu, gdy do Holandii przypływa Mikołaj należy przy kominku (jeśli go nie ma, to w pobliżu kaloryfera) postawić bucik dziecka. Rano w buciku powinien znaleźć się jakiś drobiazg. Słyszałam o rodzicach, którzy bucik stawiają co noc… Dzieci dostają maleńkie prezenty każdego dnia aż do 5 grudnia, ponieważ wtedy otrzymują ten właściwy. No właśnie, Mikołaj w Holandii prezenty wręcza grzecznym dzieciom 5 grudnia wieczorem.

Zapomniałam wspomnieć, że razem z Mikołajem do Królestwa Niderlandów przypływa również jego koń. Biały ogier o imieniu Amerigo. To właśnie na nim święty przemierza Holandię.

Z  tradycją mikołajkową łączy się wiele smakołyków.  W sklepach już od dawna można nabyć czekoladowe litery, w wielu rozmiarach i smakach. Tradycyjnie dziecko powinno otrzymać literę, od której zaczyna się jej lub jego imię, ale wiem, że często dzieci wolą otrzymywać tę literę, na której zrobienie, użyto najwięcej czekolady. Maluchy najbardziej lubią „W” lub „M”, popularne są również „S” i „O”. Najmniej lubiane są natomiast „I’ oraz „J”.   

Poza czekoladowymi literami z mikołajkami łączą się jeszcze inne litery zwane banketstaaf lub boterletter. To już nie cały alfabet a najczęściej „O”, „S” lub „M”. Zrobione są z ciasta francuskiego i nadziane pastą migdałową. Jeśli ktoś lubi bardzo słodkie desery, jest to idealny dodatek do grudniowej kawy.

Każdemu w Holandii mikołajki kojarzą się ciastkami pepernoten i kruidennoten. Przyznam, że po ponad dwudziestu latach mieszkania w tym kraju również i ja z rozrzewnieniem myślę o tym korzennym zapachu i smaku. Kiedyś, gdy ktoś mówił o pepernoten miał na myśli miękkie ciastka, przypominające nieforemne kostki, natomiast, gdy mówił o kruidnoten, myślał o ciasteczkach w kształcie połowy kulki. Z czasem zaczęto używać tych nazw zamiennie.  Wypieki te w swym składzie mają wiele przypraw korzennych, między innymi cynamon, gałkę muszkatołową, goździki, imbir, kardamon, anyż oraz biały pieprz. Ciasteczka oczywiście można kupić w sklepie, ale najprzyjemniejsze jest ich samodzielne pieczenie, nawet nie z powodu smaku a zapachu, który wtedy roznosi się po całym domu.  

Może jeszcze wspomnę o jednej pięknej tradycji. Podczas tego święta najbliższym daje się nie tylko prezenty, ale również wiersze. Strofy należy samodzielnie napisać, koniecznie muszą się rymować i być stworzone z myślą o obdarowywanej osobie. Pisanie ich jest zawsze trudne, ale odczytywanie i otrzymywanie czasem sprawia większą radość niż sam prezent.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

06.12.2020 Niedziela.NL // fot. Shutterstock Inc

(as)

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki