Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Ogrodowe wakacje (cz.149)

Ciepłe myśli

fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na holenderską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


Ogrodowe wakacje

Urlop się skończył! Co począć? Trzeba wrócić do codzienności. Niektórzy mają jeszcze wolne, ale koniec wakacji jest coraz bliżej.

W tym roku z mężem i dziećmi urlop spędziłam w domu. Gdy w Holandii było najgorzej i najwięcej ludzi chorowało na Covid-19 podjęliśmy decyzję, że zgodnie z zaleceniami specjalistów, podczas tegorocznych wakacji zostaniemy w domu. Była to wyjątkowo trudna decyzja, bo jeszcze nigdy tego nie robiliśmy. Ja osobiście nigdy w życiu nie spędziłam całych wakacji w domu.

Pamiętam, gdy byłam mała, jeździliśmy na wakacje do moich babć. Część wakacji spędzonych w dużym mieście i część na najpiękniejszej na świecie wsi. Miejscu, które na zawsze pozostanie dla mnie źródłem inspiracji. Zawsze, gdy piszę bajki lub opowieści fantasy moja wyobraźnia wraca do wakacji tam spędzonych.

Gdy zamieszkałam w Holandii prawie zawsze na wakacje jeździliśmy do Polski. Tym razem jednak zostaliśmy w domu. Najtrudniejsze było pogodzenie się z myślą, że w pewnym sensie zostaliśmy do tego zmuszeni. Bardzo trudno rezygnować z tego, czego się bardzo chce.

Frustracje i chyba również zazdrość potęgowało przeglądanie nowych postów, które na Instagramie umieszczają znajomi. Widzę, że prawie wszyscy gdzieś wyjechali. Może jednak nie trzeba było podejmować takiej decyzji, może powinnyśmy wyjechać? Nie wiem. Teraz czasu już nie cofnę. A może właśnie ta decyzja była właściwą a sugerowanie się tym, co robią umieszczający zdjęcia z podróży po świecie, jest błędem? Przecież już teraz słychać wieści o tym, że niektórzy podróżni zmuszeni są natychmiast wracać do domu, ponieważ w wielu miejscach korona wirus dosłownie zaczyna szaleć. Siedząc w domu, zastanawiam się, ile z tych osób przywiezie ze sobą coś więcej, niż tylko ładną opaleniznę. Wiadomości znów grzmią ostrzeżeniami o coraz większej liczbie chorych osób.

Pierwsze trzy dni naszych ogrodowych wakacji były trudne. Człowiek siedział zdołowany i zastanawiał się, gdzie mógłby właśnie teraz być, gdyby nie… No i siedziałam taka markotna i nagle zdałam sobie sprawę z tego, że mogę tak smęcić przez dwa tygodnie i wtedy te wakacje faktycznie będą najgorsze ze wszystkich, lub mogę spróbować cieszyć się nimi. Właśnie takimi, jakimi są. Teraz, gdy się skończyły, poważne rozważam nazwanie ich najlepszymi dotychczas.

Zaczęło się od tego, że zwołałam naradę rodzinną i poinformowałam wszystkich, że skro to jest urlop, to jest urlop i koniec. Co to znaczy? To samo, co na wyjeździe. Dzielimy się wszystkimi obowiązkami. Robimy to, co sprawia nam przyjemność i nie przejmujemy się, jak zrobi się trochę brudno. Posprząta się po wakacjach.

Już dawno tak nie wypoczęłam. Pogoda dopisała, czasem nawet z przesadą. Całe dnie siedziałam w ogrodzie, pisałam, czytałam i uczyłam się. Ponieważ odłożyłam na bok inne obowiązki, znalazłam w Internecie bardzo ciekawe kursy i zaczęłam się dokształcać. Czysta przyjemność.

Wspólne posiłki, gry planszowe, rowerowe wycieczki a czasem jakiś film w telewizji. Ponadto nie musiałam się zastanawiać, co zabrać, czy nie będę czegoś na wakacjach potrzebować, a to akurat zostało w domu. Nie musiałam, bo wiedziałam, że wszystko mam przy sobie.

To prawda, że regularne stękanie mojej córki „brakuje mi Polski” nie pomagało. Pewnego razu siedzieliśmy przy stole, jedząc nie do końca zdrowy posiłek (pizza) i nagle moja córka powiedziała: „wiecie, czego mi brak?” Jej brat z ciężkim westchnięciem dokończył zdanie „tak wiem, Polski”. „Nie. Chciałam powiedzieć ketchupu, ale tak Polski też”.

W przyszłym roku! Tak, w przyszłym roku pojedziemy!

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka


16.08.2020 Niedziela.NL
(as)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki