Mija rok od tragedii na torach kolejowych w Oss, w czasie której zginęło czworo dzieci

Archiwum '19

fot. Shutterstock

Minął rok od tragedii w Oss, w czasie której zginęło czworo małych dzieci. Doszło wówczas do zderzenia wagonu elektrycznego z pociągiem. Piąte dziecko oraz opiekunka, która wiozła dzieci do szkoły podstawowej De Koreaner, zostały ciężko ranne. W pierwszą rocznicę tragedii, zorganizowano w szkole uroczystości upamiętniające ofiary wypadku.

Przy pomniku pamiątkowym w De Koreaner posadzono cztery krzaki budlei, symbolizujące czworo tragicznie zmarłych dzieci: 6-letnią Fleur, 4-letniego Krisa, 8-letnią Danę oraz 4-letnią Livę. 11-latka, która została ciężko ranna w wypadku, to starsza siostra Dany oraz Livy. Poza tym nad wejściem do szkoły namalowano tęczę ku pamięci dzieci. W czasie uroczystości na ścianie zawieszono cztery metalowe motylki. Uczniów szkoły zaproszono do pozostawienia pod budlejami kamieni lub liścików i rysunków dedykowanych zmarłym przyjaciołom.

„Po raz pierwszy na naszej fladze pamiątkowej umieściliśmy tęczę oraz cztery motylki” - przekazał dyrektor szkoły, Peter Janssen. "Zamierzamy kontynuować tę tradycję nawet wówczas, gdy szkoła zostanie przeniesiona do nowego gmachu". Zdaniem Janssena, w rok po tragedii uczniowie radzą sobie dobrze. Dziewczynka, która przeżyła wypadek, będąca zarazem siostrą dwóch ofiar, mogła powrócić do szkoły w grudniu ubiegłego roku. Uczestniczyła w lekcjach w ograniczonym zakresie i jednocześnie brała udział w rehabilitacji. „Szukaliśmy wszystkich sposobów, żeby umożliwić jej udział w zajęciach. Otrzymała również rolę w pożegnalnym musicalu. Na scenie wystąpiła z kulami, zaś gdy potrzebowała, siadała. Takie momenty są bardzo wzruszające. Widzimy dziecko, które przetrwało i musi jakoś żyć dalej. Nawet pomimo ogromnej straty, jaką jest śmierć dwóch sióstr” - przekazał dyrektor. Koniec roku szkolnego był bardzo trudny. „Wciąż widać było wpływ tragedii na życie szkoły i ogromne zmęczenie. Ja sam nigdy nie byłem tak szczęśliwy, że po wakacjach wszyscy wrócili do szkoły cali i zdrowi” - przyznawał Janssen.

Rownież mieszkańcy Oss dochodzili do siebie po tragedii, która wstrząsnęła całą Holandią. „Życie toczy się dalej, ale to jest coś, co zostaje z tobą na zawsze” - przekazał jeden z mieszkańców podczas rozmowy z RTL Nieuws. „Na początku wydało mi się to bardzo dziwne: że zaledwie dzień po wypadku toczy się tam normalne życie. Tak, jakby nic się nie stało” - w rozmowie z telewizją przekazał inny mieszkaniec, John. „Ale z drugiej strony nie można bez przerwy płakać. Często myślę o tych wszystkich rodzinach”. Mieszkająca w Oss Christa van Thiel, która tego dnia pracowała w centrum kryzysowym, które pomagało rodzinom zmarłych dzieci, przekazała: „Ten przejazd kolejowy już nigdy nie będzie taki sam. Zawsze gdy przechodzę przez to miejsce, myślę o tej tragedii. O tych biednych dzieciach, o tej kobiecie. Miejsce to zostało naznaczone i ten rok tego nie zmazał (…). Choć minęło tyle czasu, wydaje się, jakby zdarzyło się to wczoraj”. Kobieta podkreśliła przy tym, że tragedia ta wywarła wpływ na całą społeczność. „Każdy zna kogoś, kto w jakiś sposób był związany z ofiarami. Poza tym nawet osoby z zewnątrz kojarzą Oss z tym wypadkiem”.

W przeszłości tzw. „Stints”, czyli wagony elektryczne, były wykorzystywane przez placówki opiekuńcze do transportowania dzieci, zostały jednak usunięte z holenderskich dróg po wypadku w Oss. Tuż po tragedii minister transportu, Cora van Nieuwenhuizen, wydała tymczasowy zakaz używania pojazdów i zleciła szeroko zakrojone śledztwo, które miało wyjaśnić przyczynę wypadku. W wakacje zakończono dochodzenie i ustalono, że pojazdy będą mogły powrócić na holenderskie drogi, jednakże pod pewnymi warunkami. Obowiązywać będą bardziej rygorystyczne wymogi bezpieczeństwa i szczegółowe kontrole techniczne. Ponadto producent wózków obiecał, że przeprowadzi modernizacje wszystkich 3000 pojazdów, szczególne zwracając uwagę na wadliwy system hamulcowy. W wagonikach będzie można przewozić ośmioro, a nie dziesięcioro dzieci (jak to miało miejsce dotychczas).

W lipcu prokuratura uznała, że nie jest w stanie wyjaśnić, co doprowadziło do wrześniowej tragedii. Uznano, że 33-latka jadąca maszyną zrobiła wszystko, co było w jej mocy, aby zatrzymać pojazd.

23.09.2019 Niedziela.NL

(kk)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze w kategorii: Holandia

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki