Całkiem inny Dzień Dziecka

Temat Dnia

fot. Shutterstock

Ciepłe myśli na niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Stworzenie dwukulturowego domu nie zawsze jest łatwe. Jednak jak wszystko w tym świecie i ten medal ma dwie strony. Dwie kultury to również dwie tradycje, które z czasem zaczynają się mieszać. To wspaniałe rozwiązanie, ponieważ nie traci się własnej przeszłości a równocześnie tworzy się coś nowego, coś własnego. Najbardziej z takich połączeń cieszą się dzieci, bo tak naprawdę te tradycje łączy się w domu właśnie dla nich. Moje dzieci znają Wigilię po polsku, nie mogę odebrać im holenderskiego Mikołaja i oczywiście żaden maluch polskiego pochodzenia nie zrezygnuje z prezentu z okazji Dnia Dziecka.

Dwa dni temu w Polsce obchodzony był ten dzień. Pytałam znajomych Holendrów, dlaczego tutaj nie świętuje się  Dnia Dziecka? Patrzyli na mnie zaskoczeni i zazwyczaj odpowiadali mi, po co? Przecież każdy dzień jest dniem dziecka. Coś musi w tym być, przecież to właśnie w Holandii żyją najszczęśliwsze dzieci na świecie. Oczywiście mojej córki i mojego syna to nie przekonuje. Twierdzą, że skoro w połowie są Polakami, ta połowa dziecka w nich powinna mieć swój dzień.

W tym roku święto to dla moich dzieci i dla mnie było wyjątkowe. W ich szkole, odbywał się właśnie coroczny, całodzienny kiermasz z którego przychód przeznaczony został na szczytny cel… a właściwie dwa. Na kiermaszu byli obecni przedstawiciele Fundacji Kika (Kinderen Kankervrij). Fundacja ta zbiera fundusze w pełni przeznaczone na badania nad nowotworami u dzieci. Drugą Fundacją, która była obecna w szkole i na potrzeby której dzieci zbierały fundusze to Plastic Soup. O obu fundacjach chciałabym napisać odrębne teksty, bo to czym się zajmują jest niezwykle ważne. Fundacja Plastic Soup uświadamia młodych ludzi, czym jest Wielka Pacyficzna Plama Śmieci. Czy wiedzą Państwo, że w północnej części Oceanu Spokojnego dryfuje duże skupisko śmieci i plastikowych odpadów utworzone przez prądy oceaniczne. Pisząc „duże” mam na myśli ponad 100 tysięcy ton! Dzieci (i nie tylko) muszą uczyć się, czym są plastikowe odpady i co się z nimi dzieje, gdy opuszczają nasze domy.

Młodzież z pierwszych i drugich klas (szkoła średnie) została kilka dni wcześniej podzielona na czteroosobowe grupy. Każda z grup została zobowiązana do przygotowania czegoś specjalnego na kiermasz – smakołyki i zabawę sportową. Kiermasz miał tak zwane „dwie rundy”. Pierwszą rundą była sprzedaż specjałów. Na boisku przed szkołą rozstawiono kramiki i na każdym z nich młodzież sprzedawała to, co przygotowała. Były naleśniki, gofry, gumisie, muffinki, cukierki, popcorn, hot dogi i wata cukrowa. „Drugą rundą” kiermaszu była część sportowa. Każda z grup przygotowała gry i zabawy. Kiermasz był otwarty dla wszystkich. Przyszli rodzicie uczniów, dziadkowie i rodzeństwo z innych szkół lub starszych klas.

Bardzo spodobał mi się kramik chłopca z drugiej klasy, który zamiast słodyczy i zabaw sportowych przygotował dla zainteresowanych szybki kurs graffiti. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie robiłam, musiałam więc spróbować. Ogromnie mi się ten rodzaj sztuki spodobał. Penie nie każdy stwierdzi, że wypsikanie żółtego Iron Mana (to właśnie stworzyłam) to sztuka, ale wiem, że z puszek z farbą pod ciśnieniem „wycisnąć” można znacznie więcej. Młody człowiek stwierdził, że mam talent. Nabyłam również misia w sweterku Fundacji Kika, ale szybko moja córka uznała, że misiek najlepiej będzie się czuł u niej w pokoju.

Moje dzieci w ich dniu musiały przygotować coś specjalnego dla kogoś innego. Same zostały obdarowane, ale również dały innym coś z siebie. Do domu wrócili zmęczeni, ale zadowoleni. A może to stanie się naszą nową tradycją?

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

fot. AS / Niedziela.NL



03.06.2018 Agnieszka Steur, Niedziela.NL


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki