Odważny uśmiech – rozmowa z Magdą Basak

Archiwum '17

Magda Basak, fot. AS / Niedziela.NL

Według Małgorzaty Musierowicz uśmiech bywa aktem męstwa, smutek to słabość i postawa zbyt wygodna. Być radosnym i dobrym, kiedy świat jest smutny i zły, to dopiero odwaga. Coś w tym musi być, ponieważ, gdy poznałam Magdę Basak, wielu polonijnym dzieciom w Holandii znaną jako Klaun Malinka, przekonałam się, czym jest prawdziwa odwaga ukryta w uśmiechu.

Agnieszka Steur: Droga Magdo, dziękuję, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać. Wielu dzieciom znana jesteś jako Klaun Malinka. Jesteś animatorem zabaw, powiedz mi proszę, kto to jest? Czym dokładnie zajmuje się animator?
Magda Basak: Animator to osoba, która dba o to, aby każda, w moim przypadku dziecięca impreza, wypadła świetnie. Animator to ktoś pełen fantazji, samodyscypliny, pomysłów, kreatywności i chęci ciągłego uczenia się. Ten zawód pochłania dużo czasu i zaangażowania. Oczywiście bardzo ważna jest również osobowość. Ja zawsze byłam nieśmiała (śmiech) a teraz muszę stawać przed ogromną publicznością i sprawiać, żeby zarówno dzieci jak i dorośli się uśmiechali, ponieważ często rodzice współpracują i biorą udział w moich animacjach.

AS: Na zdjęciach z Twoich imprez widzę uśmiechniętą, umalowaną twarz, ale za tym pewnie kryje się ciężka praca.
MB: To fakt, każde przyjęcie jest dokładnie zaplanowane, staram się cyklicznie zmieniać programy i stroje, ponieważ wiele dzieci spotykam po kilka razy i zawsze chcę zaskoczyć je czymś nowym. Często siedzę po nocach, aby ułożyć „plan doskonały”. W ciągu dnia mam również swoje obowiązki związane z byciem mamą i muszę to jakoś pogodzić. Przyjęcia również wymagają dużo energii, ponieważ prowadzę je bardzo aktywnie i nie siadam nawet na chwilę.

AS: A skąd ten pomysł, by zostać Klaunem Malinką? Kiedy pomyślałaś, że chcesz być animatorem zabaw?
MB: To pytanie słyszę bardzo często. Śmieję się, ponieważ w pewnym sensie Malinką stałam się przez przypadek. Przyznam, że zawsze bałam się klaunów! Kilka lat temu poszliśmy do cyrku, był tam klaun bardzo nachalny i STRASZNY, chciał zabrać mojego partnera na arenę, cała sytuacja przestraszyła bardzo moją córkę. Gdy jakiś czas później przygotowywaliśmy się do jej piątych urodzin, niespodziewanie Angelika zażyczyła sobie na urodziny miłego klauna, byłam kompletnie zaskoczona. Zaczęłam więc szuka
kogoś, kto mówiłby w dwóch językach, ponieważ w tamtym okresie nie porozumiewałam się jeszcze po niderlandzku. Nie znalazłam nikogo. Co było począć? Kupiłam strój i pomyślałam, że sama się przebiorę, choć kompletnie nie byłam pewna tego co robię. To było niesamowite! Wyszło wspaniale, posługiwałam się jedynie gwizdkiem i na migi. Cztery godziny szaleństwa – wszyscy bawiliśmy się wybornie. A to był dopiero początek. Później umieściłam post o tym, co zrobiłam na jednej z grup na Facebooku i odzew był nieprawdopodobny! Jednego dnia zapisałam kilkadziesiąt przyjęć z miesięcznymi terminami do przodu. Tak właśnie zaczęła się przygoda z Malinką.

AS: Twoja praca to zapewnienie innym dobrego humoru. A co z Twoim? Domyślam się, że spotkania z dziećmi to ogromna dawka pozytywnej energii, ale pewnie nie każdego dnia budzisz się z ochotą do zabawy? Jak radzisz sobie ze złym nastrojem lub brakiem ochoty do ciągłego uśmiechania się?
MB: Nie mam na to sprawdzonego sposobu, są dni kiedy jestem chora, bez energii lub zwyczajnie mam zły dzień, ale wiem, że muszę jechać i dać dzieciom to co powinnam, czyli uśmiech. Z chwilą kiedy otwierają się drzwi domu, który mnie zaprosił do siebie, coś się zmienia i zaczynamy szaleństwo.

AS: Powiedz mi zatem, co w twojej pracy jest najprzyjemniejsze? A o czym lepiej nie wspominać?
MB: Wzrok dzieci, ich fascynacja twoją osobą, ich szczery uśmiech i ogromne przytulańce. Nie ma nic
piękniejszego niż uśmiech na dziecięcych buziach. Hmm… o czym nie wspominać….może nie będę mówić (śmiech). Staram się czerpać siłę z tego co pozytywne w tej pracy.

AS: Sama jesteś mamą, jak twoje dzieci odbierają Ciebie jako Malinkę? To musi być niesamowite mieć mamę, która ma tyle pomysłów i potrafi zająć czas dzieciom.
MB: Angelika ma osiem lat, gdzie byśmy nie poszły zawsze mówi: „Jestem córką klauna, moja mama jest popularna”. W jej oczach jestem nie tylko mamą, ale kimś godnym naśladowania, to jest piękne uczucie. Syn ma trzy latka i od samego początku widzi mnie co weekend w przebraniach, jest tym zafascynowany. Przebiera się razem ze mną, pomaga mi się malować, a często również pakować, bo gdy jadę na animacje, zabieram ze sobą wiele rzeczy. W ciągu tygodnia nowe zabawy testuję właśnie z moimi pociechami i ich koleżankami i kolegami, którzy często bawią się u nas w domu.

AS: Czy nie brakuje Ci pomysłów? Lub może inaczej, skąd czerpiesz pomysły? Śledząc Cię na mediach społecznościach widziałam, że czasem zmieniasz makijaż i ogólny wygląd, od czego to zależy?
MB: Agnieszko są rzeczy, których nie planuję, siedzę oglądam telewizję, bądź wykonuję różne czynności domowe i nagle olśnienie, pomysł zainspirowany czymś zupełnie zwyczajnym. Nie wiem jak to się dzieje, tak już mam i okazuje się to bardzo przydatne. Zawsze lubiłam fantazjować, a teraz wykorzystuję to w swojej pracy.

AS: Organizujesz czas dzieciom polonijnym, ale wiem również, że holenderskie rodziny korzystają z Twoich usług. Czy imprezy niderlandzkie różnią się czymś od tych polskich. Czy rodzice mają inne wymagania?
MB: Bardzo rzadko decyduję się na przyjęcia u rodzin holenderskich. Mój niderlandzki jest dobry, ale nie
wystarczająco, abym z pełną śmiałością mogła prowadzić animacje u takiej rodziny. Nie zmienia to faktu, że większość przyjęć prowadzę właśnie po niderlandzku, ponieważ polonijne dzieci na imprezy zapraszają również przyjaciół ze swoich miejscowych szkół. Poza językiem zabawy niczym się nie różnią. Zdradzę, że sama wiele polskich zabaw przetłumaczyłam na niderlandzki - dzieci uwielbiają „starego niedźwiedzia”.

AS: Słyszałam, że masz już swoich wielbicieli. Dzieci, które chcą być na każdej imprezie na której jesteś. Zdradź mi proszę swoją tajemnicę.
MB: Wiesz wydaje mi się, że trzeba mieć w sobie coś co przyciąga dzieci, sprawia, że ci ufają, czują, że są dla ciebie ważne. Nie bronię się przed prztulańcami czy buziakami w policzek. Mam w sobie ogromną wrażliwość, dzieci zawsze mnie rozczulały. Usłyszałam kiedyś, że mój uśmiech zaraża. Może to właśnie to?

AS: Twoje losy bardzo różnie się układały, prawda? Nie zawsze byłaś uśmiechnięta i radosna jak Malinka.
MB: Tak nie zawsze było różowo i koronkowo. To dziwne, ale w momencie, gdy zaczęłam być popularna, ludzie zaczęli rozmawiać o mojej przeszłości. Niestety jak to jest z plotkami przekazywanymi sobie po cichu, informacje te mijają się z prawdą. Miałam bardzo trudne dzieciństwo, widziałam wiele złego, doświadczyłam ogromu przemocy na swojej osobie. Sprawiło to, że nie miałam możliwości wchodzenia w życie tak jak moi rówieśnicy. Jednak nie poddałam się. Przeszłość zostawiłam za sobą a dziś pokazuję, że dzięki temu co było, stałam się silniejsza, mocniejsza, pewna siebie i tego, że zmienić można wszystko. Gdy urodziła się Angelika wiedziałam, że nie pozwolę na to, aby musiała przechodzić przez takie samo piekło, przez które ja przechodziłam. Udało mi się tutaj stworzyć dom dla niej i dla siebie. To właśnie ta mała istota była najsilniejszą motywacją, to dzięki niej jestem teraz tutaj i robię to co robię. Wzajemnie się czymś obdarowałyśmy. Wyszłam ze strasznego miejsca, ale sama stworzyłam o wiele lepsze. Oczywiście na mojej drodze stanęło wiele osób, które we mnie wierzyły i będę im za to zawsze wdzięczna. Osoby, które wspierały mnie dobrym słowem, są ze mną w trudnych chwilach i nie pozwolą mi ani na chwilę zwątpić. Natalia Bartnicka, Patrycja Szczepańska, Dominika Bogacz, Agnieszka Dercz, Anna Czerwińska, moja wspaniała matka chrzestna Terenia, ludzie, których poznałam w różnych etapach swojego życia, Bartek i jego najbliższa rodzina- te podziękowania kieruję SZCZEGÓLNIE DO WAS!

AS: Wiem też, że angażujesz się w wiele akcji charytatywnych. Powiedz, co teraz robisz, komu pomagasz?
MB: Zawsze pomagam dzieciom i młodzieży  z domów dziecka, ośrodków wychowawczych i rodzin, na które spadła jakaś tragedia bądź choroba. Sama jako młody człowiek czekałam, aż ktoś wyciągnie do mnie rękę i mi pomoże. Nikt się nie pojawił i wiem, jak wtedy jest trudno. Teraz ja chcę dawać innym, to co mogę. Bardzo mnie cieszy, że wielu ludzi angażuje się w akcje, które organizuję. Mogę liczyć na ich wsparcie. Na wszystkich imprezach dobroczynnych, na które byłam zapraszana, przekazywałam swoje usługi na licytację. Pomaganie daje mi ogrom satysfakcji, świadomość, że mogę też być przykładem dla innych również. To co robimy naprawdę do nas wraca.

AS: Bardzo dziękuję za rozmowę.


02.12.2017 Agnieszka Steur, Niedziela.NL


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki