Borusewicz: trzeba dostosować nauczanie jęz. polskiego za granicą

Polska

PAP / Rafał Guz

Kilkaset tysięcy Polaków przebywa czasowo za granicą, aby ich dzieci mogły kontynuować w przyszłości naukę w Polsce, trzeba dostosować nauczanie w języku polskim w krajach emigracji - uważa marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. W wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej marszałek Senatu mówi też o konieczności otwierania się tzw. starej Polonii na nową emigrację Polaków i o roli mediów polonijnych na Wschodzie.

PAP: Rząd przygotowuje nową strategię dla Polaków mieszkających za granicą. Jakie znaczenie ma ten dokument dla Polonii?

B.B.: Strategia, przygotowywana jeszcze przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego była konsultowany z Senatem. Sytuacja Polonii się zmienia, strategia musi być dostosowana do miejscowych realiów.

PAP: W jakim obszarze zwłaszcza?

B.B.: Nauczania języka polskiego i dostosowania kształcenia w języku polskim do naszego programu nauczania. Kilkaset tysięcy Polaków czasowo przebywa za granicą, mniej więcej 50 proc. z nich zostanie za granicą na stałe. Istotne jest, by dzieci naszych rodaków miały możliwość kształcenia się potem w Polsce. Musi być strategia, która to umożliwi. Sytuacja się różni w zależności od kraju: w Wielkiej Brytanii są egzaminy z języka polskiego, ale są sygnały, że chcą się z tego wycofać. W Szkocji nie ma egzaminów, w Niemczech - w zależności od landów. W naszym interesie jest, by młodzież, dzieci mogły wracać do naszego systemu szkolnego.

PAP: Jak pan widzi rolę tzw. starej Polonii, ale i nowej polskiej emigracji na świecie? O użyciu w grze firmy Mattel określenia "nazistowska Polska" poinformował "Nowy Dziennik", jedna z najstarszych gazet polonijnych w USA.

B.B.: To ważne, że Polonia interweniuje, protestuje, jeśli są jakieś przekłamania w historii, albo zarzuty w stosunku do nas, nieusprawiedliwione. To jest głośne, ale marginalne. Istotne, by podtrzymywać kontakt z kulturą polską, językiem polskim. Jeśli się tego nie robi, to te kontakty usychają.

Sytuacja nowej emigracji jest zupełnie inna - z Londynu czy z Dublina można wsiąść w samolot, podróż do Polski zabiera niewiele czasu. Nasi rodacy nieustannie podróżują. Inaczej Polonia, która jeszcze w czasach PRL lub wcześniej wyjechała w jedną stronę i została.

Także ich organizacje funkcjonują na innych zasadach, są bardzo stabilne, a może nawet za bardzo stabilne. Namawiam, by otwierano nowe furtki dla nowych, którzy decydują się na zostanie, którzy są aktywni. To nie jest łatwe. Część starej Polonii ma problemy ze zmianami pokoleniowymi. Jeżeli nie będzie się otwierać na nowe, to te organizacje zamrą. Powinniśmy wspierać powoływanie organizacji przez nową emigrację, bo tędy droga.

PAP: Inna jest sytuacja Polaków na Wschodzie.

B.B.: Inne problemy mają Polacy na Litwie, inne na Białorusi. Na Białorusi nasza organizacja działa półlegalnie - to jest podstawowy problem. Jak można działać półlegalnie, działając masowo? To nie jest organizacja konspiracyjna. Inna sytuacja jest na Ukrainie, gdzie prowadzone są działania wojenne.

Konflikt między Rosją i Ukrainą nie odbił się negatywnie na naszych rodakach w Rosji i na Ukrainie - nie ma jakiegoś nacjonalizmu ukraińskiego, który jest skierowany ku naszym rodakom. Nie ma także żadnych sygnałów w Rosji. Należy się domyślać, że poglądy naszych rodaków są uzależnione od poglądów większości obywateli Rosji. Z tego trzeba sobie zdawać sprawę.

PAP: Dziennikarze polonijni z Federacji Mediów Polskich na Wschodzie mówili o konieczności zwiększenia finansowania mediów; chodzi o kontrę dla przekazu mediów rosyjskich.

B.B.: To nie jest ten poziom. To jest żadna kontra. Na Litwie większość naszych rodaków ogląda telewizję rosyjską. 60 proc., może 70 proc. Polaków ma poglądy rosyjskie, a nie polskie na sytuację konfliktu między Rosją a Ukrainą. Jest to na pewno wyższy procent niż wśród Litwinów etnicznych.

10 lat temu byłem na imprezie polonijnej, gdzie odbywał się mecz piłki nożnej między zespołem z Wilna i innym z Argentyny. Wszyscy kibice polskiego zespołu wileńskiego kibicowali po rosyjsku. Zawodnicy też rozmawiali tylko po rosyjsku. Trzeba sobie zdawać sprawę, że jest tam wtórna rusyfikacja, nie litwinizacja.

PAP: A TVP Polonia?

B.B.: W porównaniu z telewizjami rosyjskimi, które nasi rodacy odbierają na Litwie, Białorusi, nie mówiąc o Rosji, to różnica oddziaływania jest jak jeden do dziesięciu, jeden do trzydziestu: w ofercie, w sile oddziaływania.

Więcej pieniędzy na Telewizję Polonia zapewne nie będzie, dobrze, że funkcjonuje. Oczywiście, cały czas trzeba się zastanawiać: Jak zmienić? Jak polepszyć? Co na miejsce TVP Polonia? Ale najpierw trzeba mieć pieniądze i wiedzieć, co się chce zrobić, a potem przystępować do likwidacji. Niestety dwa, trzy lata temu wyglądało na to, że będzie odwrotnie: najpierw się zlikwiduje, potem będzie się myśleć, co będzie dalej.

Obecny stan nie jest dobry. Telewizja Polonia dla młodych nie jest atrakcyjna, to są informacje i powtórki. Dla starszego pokolenia, średniego pokolenia - tak, ale młodzi nie sądzę, by przepadali na TVP Polonia.

PAP: Zbliżają się wybory prezydenckie. Posłowie PiS mówili o "głosach wzburzonych przedstawicieli organizacji polonijnych" w sprawie niekorzystnych zmian w rozmieszczeniu punktów wyborczych np. Detroit, Bostonie. Czy takie sygnały ze strony Polonii do pana marszałka dotarły?

B.B.: Nie mam żadnych tego typu informacji. Jeśli są jakieś problemy, to informacje powinny docierać do Państwowej Komisji Wyborczej.

Z okazji obchodów Dnia Polonii, które pod koniec kwietnia odbyły się w Polsce, marszałek Senatu spotkał się z przedstawicielami organizacji polonijnych. Jak mówił, rozmowy dotyczyły m.in. wsparcia dla Polonii: politycznego, materialnego i finansowego. Przedstawiciele organizacji polonijnych spotkali się w Warszawie oraz w powstającym Muzeum Emigracji w Gdyni.



Rozmawiała Katarzyna Nocuń (PAP)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze w kategorii: Polska

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki