Milion ludzi obejrzało kwiatową paradę!

Temat Dnia

Milion widzów – tyle osób, według organizatorów, miała przyciągnąć tegoroczna parada kwiatowa Bloemencorso Bollenstreek. Przejeżdżające przez wioski i miasteczka samochody przystrojone kwiatami oraz platformy z wielkimi kwiatowymi konstrukcjami to jedna z najpopularniejszych i najoryginalniejszych holenderskich tradycji. Skąd się wzięła i jak to wygląda?

- To było najbardziej emocjonujące Bloemencorso Bollenstreek w historii – powiedziała w sobotę 3 maja Wilma van Velzen, jedna z organizatorek imprezy. Bloemencorso Bollenstreek odbyło się w tym roku już po raz 67. Skąd te emocje?


Hiacynty zastrajkowały

Ponieważ niewiele brakowało, by tegoroczna edycja zakończyła się klapą. Wszystko przez hiacynty. A właściwie: przez ich brak.

Ze względu na łagodną zimę hiacynty zakwitły w tym roku dużo wcześniej niż normalnie. W efekcie pod koniec kwietnia i na początku maja, czyli w okresie gdy odbywa się Bloemencorso Bollenstreek, hiacyntów nadających się do przyozdobienia samochodów i platform prawie w ogóle nie było.

Organizatorów wyratował pewien hodowca z Den Helder (miasta na północ od Amsterdamu). Spóźnił się w tym roku z sadzeniem cebulek hiacyntów, co miało ten plus, że jego kwiaty zakwitły później niż hiacynty w pozostałych częściach kraju. Dzięki temu był w stanie dostarczyć organizatorom trochę upragnionych hiacyntów. Bloemencorso Bollenstreek 2014 uratowane!

To, że organizatorzy borykali się w tym roku z brakiem kwiatów, a w szczególności hiacyntów, dało się jednak zauważyć. Bloemencorso Bollenstreek było w tym roku nieco mniej kolorowe, a do budowy niektórych instalacji użyto nie tylko kwiatów, ale i... samych cebulek. Potrzeba matką wynalazków, można powiedzieć i czasami efekt był nawet całkiem dobry.

Poza tym, kto by się tym przejmował? Problemy organizacyjne w zupełności nie przełożyły się na mniejsze zainteresowanie, poinformowali organizatorzy. Choć pewnie kilka trudnych, nieprzespanych nocy za sobą mieli.



Święto tulipanowej stolicy

Wedle organizatorów przejazd 58 pojazdów (z czego 16 to wielkie platformy z kwiatowymi figurami, czasami kilkumetrowej wysokości) tworzących kolorowy pochód obejrzało w tym roku około 800,000-1,000,000 widzów. Wielu z nich to turyści z zagranicy. Da się to zauważyć stojąc przy trasie przejazdu. Słyszy się tu nie tylko język niderlandzki, ale i niemiecki, angielski czy hiszpański, zaś azjatyccy turyści robiący setki zdjęć (co za stereotyp, ale prawdziwy!) są normą.

Bloemencorso Bollenstreek to wiosenna tradycja. Punktem kulminacyjnym jest przejazd kwiatowej parady przez wioski w regionie Bollenstreek, holenderskim zagłębiu cebulek kwiatowych i samych kwiatów. Leżący między Lejdą a Haarlemem skrawek ziemi przemienia się wiosną w jedno wielkie kolorowe pole. Duża część mieszkających tu ludzi pracuje właśnie w tej branży. Nie brakuje też pracowników z zagranicy, w tym setek Polaków.

Turystów przyciąga do tych miejscowości nie tylko organizowane od 1947 roku Bloemencorso, ale przede wszystkim czynny od marca do maja (w tym roku: 20.03-18.05.2014) ogród Keukenhof, gdzie odwiedzający zobaczyć mogą tysiące kwitnących kwiatów.

Co roku Bloemencorso Bollenstreek ma inny temat główny. W tym roku brzmiał on „Energie!”, czyli „Energia!”. Część z kwiatowych konstrukcji nawiązywało do tego hasła. Widzieliśmy więc gigantyczne kwiatowe wtyczki elektryczne czy makiety domów z panelami słonecznymi.

Hiacyntów mało, ale zainteresowanie duże

Tegoroczna parada rozpoczęła się w piątek 2 maja wieczornym przejazdem z Noordwijkerhout do Noordwijk. Najwięcej działo się w sobotę 3 maja. Kiedy w Polsce wspominaliśmy rocznicę uchwalenia pierwszej w Europie konstytucji (TUTAJ), w Bollenstreek setki tysięcy ludzi stały wzdłuż 42-kilometrowej, maratońskiej trasy przejazdu kolorowej parady.

Bloemencorso ruszyło rano z Noordwijk, a następnie 58 pojazdów przejechało przez Voorhout, Sassenheim, Lisse, Hillegom, Bennebroek, Heemstede, by wieczorem dotrzeć do Haarlemu. Tutaj, zgodnie z tradycją, kolorowe pojazdy i platformy zatrzymały się na głównym placu miasta, Grote Markt. Widok przystrojonych kwiatami pojazdów, oświetlonych sztucznym światłem i z monumentalnym kościołem Grote Kerk w tle przyciągnął do Haarlemu aż 60,000 turystów.

Także władze ogrodu Keukenhof poinformowały, że na parkingu przed ogrodem zaparkowało w sobotę, bagatela, około tysiąca autobusów. Ogród odwiedziło tego dnia 50,000 osób.

Eksperci tłumaczyli tegoroczny frekwencyjny sukces kilkoma czynnikami. Data tegorocznego Bloemencorso pokryła się z holenderskimi długim majowym weekendem (4 i 5 maja to w Holandii dni świąteczne – więcej TUTAJ ), a także wiosennymi wakacjami dla uczniów szkół (meivakantie, 26.04-5.05). Do tego dopisała pogoda i przyjechało wiele turystów z Niemiec, Belgii i Francji.


Nie tylko tulipany, nie tylko Bollenstreek

Bloemencorso Bollenstreek to nie jedyna impreza tego typu w Holandii. Przejazdy wystrojonych kwiatami pojazdów oraz platform z czasami wysokimi na kilka metrów i długimi na kilkanaście metrów figurami zbudowanymi z kwiatów, organizowane są w wielu miejscach Holandii i Belgii. Oraz poza Niderlandami: na przykład we Francji, w Niemczech czy w Stanach Zjednoczonych (przykład: organizowana każdego 1 stycznia Rose Parade w Pasadnie w Kalifornii).

Jeśli chodzi o rozmach i liczbę widzów, Bloemencorso Bollenstreek jest jednym z największych tego typu wydarzeń w Holandii, a już na pewno największym i najważniejszym wiosennym bloemencorso. W związku z tym nazywa się je często „twarzą holenderskiej wiosny”.

Przy budowie figur używa się tu przede wszystkim tulipanów, hiacyntów i narcyzów, co jest rzadkością. W przypadku pozostałych holenderskich bloemencorso, organizowanych głównie w sierpniu i wrześniu, dominują dalie.

W związku z tymi różnicami mamy do czynienia z dwoma głównymi rodzajami holenderskich bloemencorso: wiosennymi, organizowanymi w Bollenstreek i pozostałych częściach Randstad (tereny w kwadracie tworzonym przez miasta Amsterdam-Haga-Rotterdam-Utrecht) oraz późniejszymi, daliowymi organizowanymi poza Randstad. Różnią się one również charakterem.

Te w Randstad, takie jak Bloemencorso Bollenstreek, mają bardziej komercyjny charakter. Organizowane są przez okolicznych hodowców oraz eksporterów kwiatów i cebulek kwiatowych. Są niejako wizytówką „kwiatowego przemysłu”, banerem reklamowym firm branży ogrodniczej regionu Bollenstreek.



U Van Gogha kulturalnie i z rozmachem

Daliowe bloemencorsa organizowane na wschodzie czy południu kraju są luźniej związane z firmami branży ogrodniczej i kwiatowej. Aspekt komercyjny jest mniej widoczny. Są to imprezy kulturalne, często związane z lokalnymi festynami i pełne muzyki, teatru i sztuk plastycznych.

Jednym z najsłynniejszych daliowych corso jest Bloemencorso Zundert. Gmina Zudert leży na południu kraju, tuż przy granicy z Belgią, a znana jest nie tylko z kwiatowej parady, ale i z tego, że to właśnie tutaj przyszedł na świat Vincent van Gogh.

Bloemencorso Zundert uchodzi za imprezę z konkurencją na wysokim poziomie. Konkurencją budowniczych poszczególnych kwiatowych figur na platformach, ma się rozumieć. Poszczególne zespoły zawsze ostro walczą w Zundert o zwycięstwo, co dla widzów jest tylko z korzyścią. To właśnie w Zundert obejrzeć można czasem gigantyczne, robiące oszałamiające wrażenie kwiatowe konstrukcje. W tym roku Bloemencorso Zundert odbędzie się 7 i 8 września.

[Zdjęcia z Bloemencorso Zundert m.in. TUTAJ]

Inne znane daliowe bloemencorso to te organizowane w Vollenhoven, Sint Jansklooster, Lichetnvoorde i Valkenswaard. Z kolei w Aalsmeer do 2007 roku odbywało się wielkie bloemencorso, którego przebieg transmitowała telewizja. W 2007 roku zawieszono jego organizację, jednak od 2011 r. impreza znów się odbywa, choć na mniejszą skalę i bez telewizyjnej transmisji.

W sumie w Holandii organizuje się co roku około 20 tego typu imprez, zaś w Belgii (a mówiąc dokładnie, w jej północnej, flamandzkiej części) jest ich pięć: Loenhout, Blankenberge, Wommelgem, St-Gillis-bij-Dendermonde oraz Ternat.


Kwiaty jednoczą

Skąd jednak w ogóle ten pomysł: przystrojone kwiatami pojazdy i ciągnięte przez ciężarówki platformy z kwiatowymi figurami, jadące ulicami wiosek i miasteczek? Korzeni doszukiwać się można już w średniowieczu i w ówczesnych sposobach obchodzenia karnawału. W Holandii do początku XX wieku parady kwiatowe nie cieszyły się specjalną popularnością. W XIX wieku organizowano je raczej we Włoszech, Austrii czy francuskiej Nicei.

Wzrost popularności bloemencorso w Holandii na początku XX wieku niektórzy wiążą z dwoma czynnikami: początkiem obchodów Dnia Królowej (Koninginnedag), po tym gdy na tronie zasiadła królowa Wilhelmina, oraz rosnącą popularnością pochodów organizowanych w trakcie wiejskich kiermaszów.

Kiedy we wrześniu 1898 roku królową została Wilhelmina w kraju zorganizowano liczne bloemencorsa,  w tym m.in. w Lichtenvoorde. Zwyczaj się przyjął i zaczęto go w miarę regularnie łączyć z obchodami Koninginnedag (Wilhelmina miała urodziny 31 sierpnia) oraz kiermaszami.

Począwszy od 1929 roku bloemencorso w Lichtenvoorde odbywa się już regularnie, co roku, i to czyni je najstarszą oficjalną imprezą tego typu w Holandii. Po zakończeniu drugiej wojny światowej tradycja przyjęła się w regionie Bollenstreek.

Większość tego typu imprez ma charakter oddolny. Za organizację i budowę figur odpowiadają wolontariusze. W dużej mierze jest to impreza wiejska, możliwa tylko tam, gdzie wciąż obecne są zżyte, dobrze zorganizowane, przywiązane do tradycji wiejskie społeczności.



Walka i współpraca

Najczęściej w organizacji bloemencorso obecny jest również element konkurencji. Poszczególne dzielnice czy wioski budują we własnych szopach i specjalnie do tego postawionych namiotach własne kwiatowe figury oraz zdobią własnymi kwiatami własne samochody i platformy. Pochód jest swego rodzaju meczem, konkurencją, konkursem piękności. Niezależni jurorzy oceniają poszczególne propozycje i wybierają zwycięzców. Ekipa, która wygrywa, pęka z dumy. Jej członkowie wiedzą, że przez najbliższy rok patrzyć się na nich będzie „na wsi” z szacunkiem.

Oprócz konkurencji, jest w idei bloemencorso również element współpracy. Wiele ekip biorących udział w tych imprezach, sama uprawia kwiaty. Są to głównie dalie. W przypadku Bloemencorso Zundert – gdzie czasami pojawiają się figury długie na prawie 20 metrów i wysokie na 10 metrów – około 80 % kwiatów pochodzi z własnych upraw.

Różne bloemcorsa odbywają się w różnych okresach, więc pomiędzy poszczególnymi ekipami dochodzi do regularnego handlu wymiennego. Uczestnicy dyskutują też na wspólnych forach internetowych i mają nawet własne czasopismo (Corsief). Pod tym względem pokusić się można o porównanie ze sportem amatorskim (również w Holandii bardzo popularnym): na boisku, w trakcie meczu, wszyscy ze sobą konkurują, ale po ostatnim gwizdku wszyscy są znów przyjaciółmi, pomagają sobie i wspólnie piją piwo.

Podobnie dzieje się w samych ekipach budujących figury. Dla wielu budowniczych jest to przede wszystkim wydarzenie towarzyskie, dobry pretekst do spotkania się z sąsiadami i poplotkowania. Budowniczy figur najpierw przez cały rok zajmują się uprawą kwiatów, później zabierają się do budowy drewnianej, metalowej czy plastikowej konstrukcji, a na dzień czy kilka dni przed paradę zabierają się do umieszczania na niej kwiatów. Później przejazd przez wioskę i wspólny wypad na piwo.

Kwiaty, jak pokazuje przykład bloemencorso, są nie tylko ładne. Kwiaty, przynajmniej w Holandii, również jednoczą.

Łukasz Koterba, Niedziela.NL

Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki