Ciepłe myśli na holenderską niedzielę: Inna perspektywa (cz. 125)

Ciepłe myśli

fot. Shutterstock

Inna perspektywa

Dziś w artykule do naszej porannej kawy ponownie chcę napisać o temacie, którym pasjonuję się od dawna. Zagadnieniem dwu- i wielojęzyczności zajmuję się od prawie dwóch dekad.  W cyklu „Ciepłe myśli na niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie” poruszałam go już kilkakrotnie, dziś jednak pragnę to zrobić z innej perspektywy.

Gdy po raz pierwszy zajęłam się tym tematem wiele lat temu, zrobiłam to, ponieważ byłam zafascynowana rozwojem moich dwujęzycznych dzieci. Chciałam wiedzieć, jak to wszystko wygląda z naukowego a nie tylko maminego punktu widzenia. Jednak bez względu, jak głęboko wchodziłam w temat, ile książek przeczytałam i jak wielu specjalistów wysłuchałam, źródłem największej inspiracji pozostawały moje dzieci.

Ponad 10 lat, krótka rozmowa z moją córką a właściwie jedna jej uwaga, zainspirowała mnie do stworzenia serii spotkań z rodzicami, podczas których rozmawiałam o dwujęzyczności. Rozmowę tą opisałam w mojej książce „Słowa do użytku wewnętrznego”.

„Moja ciemnowłosa sześciolatka oznajmiła mi, że gdy mówię po holendersku, mam inny głos. – Jak to inny? – zapytałam zdziwiona, bo przecież mówię tym samym głosem, przynajmniej tak mi się wydawało. -Nie, mamuś, po holendersku masz inny głos.

Zapytałam, czy mój głos po holendersku jest brzydki. – Nie, po prostu inny. Taki jakby… - zaczęła się zastanawiać, widziałam, że nie potrafi znaleźć słowa. – No taki inny – zakończyła swój wywód. – A który ładniejszy? – Mała się zamyśliła. – Wszystkie dwa są ładne.”.

Mimo, że wydarzyło się to już dawno, doskonale pamiętam, że słysząc te słowa zachwyciłam się ich naturalnością i przenikliwością tego stwierdzenia. Oczywiście stwierdzenie sześciolatki, potwierdzają badania naukowe i świadomość wielu wielojęzycznych osób. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Należy mówić do swoich dzieci w swoim języku ojczystym, ponieważ jeśli tego się nie zrobi, one stracą kontakt z tą stroną swoich rodziców. Oczywiście będą ją słyszeć, bo polski rodzic będzie używał języka polskiego w kontaktach z innymi osobami, ale nie z własnym dzieckiem. To ogromna strata.

Dlaczego o tym dziś wspominam? Ponieważ właśnie dzięki dzieciom po raz kolejny miałam okazję przyjrzeć się dwujęzyczności z innej perspektywy – z ich perspektywy.

Kilka tygodni temu moja córka powiedziała mi, że w szkole każdy uczeń ostatniej klasy musi rozpocząć pracę nad nowym projektem z języka niderlandzkiego. Temat każdy mógł wymyślić samodzielnie, ale musiał on być związany z językiem. Moja córka ku mojej ogromnej ekscytacji wybrała temat dwujęzyczności. Przejęłam się tym bardzo i już przygotowałam plan, jak jej pomogę. Okazało się, że wszystko chce zrobić sama. Byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób potraktuje temat. Wiem przecież doskonale, że można mówić o tysiącu sprawach, aspektach i zagadnieniach związanych z dwu- i wielojęzycznością.

W tym tygodniu oddała skończoną pracę. Przeczytałam ją z przejęciem. Oczywiście znalazło się w niej wiele ogólników i temat został przedstawiony w dużym zarysie. Nie mogło być inaczej. Co ciekawe w swojej pracy wspomniała o wadach dwujęzyczności, o czym nie wszyscy mówią. Nierzadko zdarza się, że dzieci dwujęzyczne mają mniejszy zasób słownictwa od ich jednojęzycznych rówieśników. Jednak nie należy się tym wcale przejmować, ponieważ jeśli policzy się wszystkie słowa, które znają dzieci dwujęzyczne, jest ich i tak znacznie więcej niż u jednojęzycznych dzieci. Ponadto, jeśli już taki wniosek wyciągniemy i uznamy, że nasze dzieci mają mniejszy zasób leksyki w którymś z języków, rozwiązaniem nie jest rezygnacja z jednego z nich a praca nad poszerzeniem słownictwa. Takie rozważania przeczytałam w jej zadaniu domowym.

W tej pracy znalazłam również wiele interesujących uwag. Przede wszystkim dwujęzyczność dla osób, które wychowują się w dwóch językach nie jest niczym niezwykłym. To po porostu codzienność, tak jest i już.  W pracy mogłam przeczytać, że moja córka jest z tego powodu dumna, ale większą uwagę przykłada do wielu zysków płynących z umiejętności posługiwania się kilkoma językami. Najbardziej jednak wzruszyło mnie, że według mojej nastolatki, dzięki językowi polskiemu zna mnie lepiej i lepiej mnie rozumie.

Jeśli temat zainteresował czytelników portalu Niedziela.nl zapraszam do lektury moich felietonów na Niedziela.be, również tam dziś piszę o dwujęzyczności.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

01.03.2020 Niedziela.NL

(as)


Dodaj komentarz

Kod antysapmowy
Odśwież

Najnowsze Ogłoszenia Wyróżnione


reklama a
Linki